-Czego chcesz? –zapytałam wyrywając się z uścisku mężczyzny
i odchodząc krok do tyłu ze splecionymi rękoma na klatce piersiowej.
-Porozmawiać, daj mi szanse wszystko wyjaśnić- Tylera ledwo
dało się zrozumieć, alkohol wziął górą i ledwo potrafił się wysłowić nie mówiąc
już o trzymaniu się na nogach.
Pokręciłam przecząco głową zdając sobie sprawę, że ta rozmowa by do niczego nie
doprowadziła. Nie potrafiłam już patrzeć na człowieka, za którego kiedyś byłam
w stanie oddać życie. Brzydziłam się nim za to co zrobił, a tym bardziej teraz
kiedy stał naprzeciwko mnie śmierdzący alkoholem. Odwróciłam się chcąc
kontynuować poszukiwania Sophie, jednak nie na długo było mi to pisane, gdyż po
chwili poczułam kolejny raz uścisk jednak tym razem mocniejszy. Odwróciłam się
widząc twarz mężczyzny oddaloną o kilka centymetrów od mojej. Próbowałam się
wyrwać jednak nie dało się, on jedynie mocniej mnie ścisnął przyciągając do
siebie.- Wysłuchaj mnie- wybełkotał chwiejąc się na nogach, przez co i mi było trudno utrzymać równowagę .
-Tyler zostaw mnie- krzyknęłam nie mogąc wytrzymać z bólu,
który sprawiał mi blondyn. Wierciłam się starając się uciec od chłopaka, jednak
on nie zamierzał dawać za wygraną. Objął mnie dwoma rękami za ramiona i
przyciągnął do siebie. Poczułam jak jego gorące ciało styka się z moim, a z
jego ust czuć jedynie zapach pomieszanych trunków, co nie było zapachem o jakim
marzyła kobieta. Ludzie przechodzili obok nas zupełnie nie przejmując się, że
właśnie mój były robi mi wielkie siniaki na ramionach przez co aż łzy zaczynają
mi napływać do oczu. Wiedziałam, że jedynym sposobem na wydostanie się z jego
uporczywego uścisku będzie kopnięcie go porządnie w czułe miejsce dla mężczyzn.
Zdaje sobie sprawę, że to sprawi mu ból, jednak nie interesowało mnie to teraz,
zasłużył na to, właśnie w takich sytuacjach powinnam pokazywać, że jednak
potrafię się obronić, że kilka lekcji od brata nie poszły na marne. Uniosłam
nogę ku górze i skierowałam ją prosto w krocze blondyna, przez co z jego ust
wydobył się głośny jęk a zaraz później puścił mnie łapiąc się za miejsce, na
którym przed chwilą spoczęło moje kolano.
-Nienawidzę Cię- szepnęłam do Tylera i nie czekając na jego
reakcję ruszyłam przed siebie chcąc znaleźć się od niego jak najdalej. Mój krok
był niemalże porównywalny do biegu, wszyscy przyglądali mi się, pytali czy
wszystko w porządku a ja jedynie potakiwałam głową chcąc jak najszybciej
opuścić tą nieszczęsną imprezę. Przeszłam wzdłuż plaży zaraz później wychodząc
na drogę ubrałam sandałki na stopy i ruszyłam w miejsce gdzie planowałam udać
się od wczoraj- do brata. Wszystkie sprawy toczyły się w tak szybkim tempie, że
nawet nie miałam okazji porozmawiać z osobą, która rozumiałam mnie najbardziej
na świecie, która zawsze miała czas by mnie wysłuchać mimo tego, że nigdy się
odzywała, tak właśnie było z Ethan’em. Zazwyczaj przychodziłam do niego z
jakimś problemem albo gdy chciałam mu opowiedzieć o ostatnio oglądanym meczu.
Nie wspominałam, że kilka lat temu brat zaraził mnie miłością do piłki nożnej,
więc Wam opowiem. Miałam czternaście lat
i byłam w wieku kiedy to dziewczyny na siłę chcą być w czymś dobre, robiłam już
prawie wszystko. Balet w wieku sześciu lat, rysowanie w wieku dziewięciu, śpiew
w wieku dziesięciu, jazda konno w wieku dwunastu, pływanie razem z graniem na
gitarze w wieku trzynastu, nic, dosłownie nic mi nie wychodziło ani nie
interesowało, aż do czasu. Pewnego dnia zostałam sama w domu z bratem, miałam
wtedy czternaście lat a Ethan siedemnaście, był on zwykłym nastolatkiem
kochającym sport, lubiącym imprezy i interesującym się każdą piękną dziewczyną.
Było koło drugiej kiedy przebudziłam się cała zalana potem i wybiegłam z pokoju
w celu znalezienia brata, którego nie było u siebie. Usłyszałam dźwięk
telewizora dobiegający z dużego pokoju, pokierowała się w stronę pomieszczenia
i ujrzałam chłopaka leżącego na kanapie i oglądającego mecz dwóch hiszpańskich
drużyn. Ethan od razu wiedział, że coś jest nie tak, dlatego zrobił mi miejsce
obok siebie i pozwolił mi na to bym wraz z nim oglądała coś co z początku
wydawało mi się nudne, jednak tego dnia zmieniłam zdanie na temat piłki nożnej.
Pierwszy raz w życiu siedziałam i wpatrywałam się w mecz, który tak naprawdę
był czymś niewiarygodnym, ludzie mogą myśleć, że to tylko podawanie piłki i
bieganie po boisku, jednak ja w przeciągu czterdziestu minut zrozumiałam, że to
coś więcej. Znałam zasady tej gry od małego, nieraz brat opowiadał mi o piłce
nie zdając sobie sprawy, że to wcale nie interesujący temat dla mnie. Oboje
siedzieliśmy na kanapie wpatrzeni w telewizor, mecz rozgrywał się na Camp nou
gdzie przeciwko sobie grali FC Barcelona i Real Madryt, dwa najlepsze zespoły
piłkarskie na świecie. Od samego
początku byłam za reprezentacją Katalonii, których gra mnie zachwycała.
Zawodnicy szybcy, pewni siebie i idealnie zorganizowani, każdy w drużynie sobie
ufał, wiedział kiedy komu podać, co zrobić i jaką powinien obrać strategię, coś
niesamowitego. Wynik meczu nie był wielkim zaskoczeniem dla kogoś kto
interesował się piłką nożną, Barca wygrała po raz kolejny, za co kibice
podziękowali wielkimi brawami. Właśnie od tamtej pamiętnej nocy zaczęłam
interesować się tym sportem, oglądałam każdy mecz FC Barcelony, nie
przepuściłam ani jednego przez wiele lat, wraz z bratem kibicowaliśmy tej samej
drużynie i to dzięki niemu dowiedziałam się wielu ciekawych informacji na temat
tego zespołu. Ethan miał okazję być trzy razy na meczu naszego ulubionego
klubu, zawsze obiecał, że kiedyś mnie ze
sobą zabierze, że zwiedzimy całą Hiszpanię, którą kochałam od dziecka, że oboje
zasiądziemy na trybunach i pokibicujemy Katalończykom, wierzyłam mu na słowa, a
wtedy zdarzył się wypadek, brat nie miał okazji na zabranie mnie do Barcelony,
a wiem, że to planował. Kilka dni po jego śmierci, kiedy wszystkie emocje
trochę zaczęły opadać weszłam do jego pokoju, w którym nic nie zostało ruszone.
Łóżko wciąż było niepościelone, po podłodze walały się jego ubrania, na biurku
panował bałagan a spod poduszki
wystawała biała koperta. Podeszłam bliżej i dopiero po kilku głębokich
oddechach byłam w stanie sięgnąć po kopertę. Wydawało mi się, że może być to
jakiś list, jakiś rachunek czy cokolwiek innego, jednak w życiu nie
spodziewałabym się, że będą to dwa bilety na mecz FC Barcelony z Realem Madryt
na moje i brata nazwisko. Wybuchłam wtedy histerycznym płaczem przyciskając
kopertę do klatki piersiowej zasiadłam na rogu łóżka i pozwoliłam na to by
tysiące łez zostały wylane z moich oczu. Pewnie jesteście ciekawi co zrobiłam z
tymi biletami. Nic, dosłownie nic, nie pojechałam na mecz moich marzeń, nie
oddałam tego nikomu, nie wyrzuciłam tylko po prostu wzięłam to i schowałam pod
swoją poduszkę. Ethan chciał spełnić moje największe marzenie, chciał zabrać
mnie do miejsca, o którym śniłam dniami i nocami, wtedy zrozumiałam dlaczego
nagle zaczął pracować, bo po prostu najzwyczajniej w świecie chciał
uszczęśliwić swoją młodszą siostrę.
Usiadłam na trawie tuż przed niewielkim pomnikiem brata,
który pogładziłam dłonią zrzucając przy tym liście, które spadły z drzewa
stojącego niedaleko.
-Wiesz Ethan, ostatnio był mecz Barcelony z Realem, chyba
nie muszę Ci mówić, kto wygrał- uśmiechnęłam się siadając po turecku i
opierając łokcie o kolana, nie
obchodziło mnie, że byłam w białej sukience ani to, że byłam rozmazana, teraz
liczył się tylko on, mój ukochany, starszy brat. – Dwa gole Messiego i jeden
Pedro, byli niesamowici, zresztą jak zawsze. Przyznam, że Real też grał dobrze,
jednak bez porównania, zdobyli jedną bramkę, którą strzelił Ronaldo, ale po co
ja Ci to mówię, pewnie sobie siedziałeś na trybunach w pierwszym rzędzie
niezauważony przez nikogo- zaśmiałam się pod nosem gładząc szarą płytę, na
której napisane było Ethan Davis. – Wiesz, nie jestem już z Tylerem, zdradził
mnie, jednak nie martw się, dobrze się trzymam, nawet lepiej niż można byłoby
się spodziewać- spojrzałam w dal zastanawiając się co by zrobił Ethan gdyby
żył, w jaki sposób chciałby mnie pocieszyć po rozstaniu z Tylerem. Jednego
byłam pewna, nie darowałby mu tego, brat nieraz zapewniał mnie, że jeśli jakiś
facet mnie skrzywdzi pożałuje każdej minuty swojego życia, dlatego wiem, że nie
byłby łaskawy dla Tylera. - Tak bardzo
za Tobą tęsknię, właśnie w takich chwilach potrzebuje Cię przy sobie,
obiecałeś, że zawsze będziesz przy mnie, że będziesz mnie bronił i nie
pozwolisz na zrobienie mi krzywdy- łzy zaczęły spływać mi po policzkach, czego
nawet nie potrafiłam kontrolować. Zaczęłam szlochać pod nosem nie przejmując
się, że kilka osób mnie wymija i przygląda mi się. W końcu jestem na cmentarzu,
mam prawo to robić i nie interesuje mnie to co ludzie sobie myślą, to miejsce
jest po to by móc porozmawiać z osobą, którą się straciło, a nie po to by urządzać
sobie imprezy jak w przypadku niektórych nastolatków. Wiedziałam, że brat mnie
słyszy, że ma ochotę mnie przytulić, zapewnić, że wszystko będzie dobrze,
jednak ja nie mogłam tego poczuć. Wytarłam załzawione oczy rozmazując przy tym
tusz do rzęs po czym uniosłam się z miejsca całując nagrobek brata. –Kocham Cię
Ethan- uśmiechnęłam się przez łzy i
ruszyłam w kierunku wyjścia. Miałam do
wyboru dwie drogi powrotne do domu. Pierwsza- przejście przez plaże i
napotykanie po raz kolejny znajomych, z którymi na tę chwilę nie miałam ochoty
na rozmowę, albo druga- pójście drogą, co nie wydawało się najbezpieczniejsze,
jednak po pierwsze będę szybciej a po drugie z nikim nie będę musiała się
spotykać. Wyszłam z ciemnego i pewnych momentach przerażającego cmentarza od
razu kierując się po niewielkiej górce na drogę po której w zasadzie rzadko
kiedy jeździły samochody. Ubrałam słuchawki na uszy i włączyłam jak najgłośniej
się dało muzykę, której w tej chwili potrzebowałam najbardziej. Zapominałam o
wszystkich problemach i mogłam skupić się wyłącznie na słowach wokalistów,
które nieraz dały mi do myślenia.
W pewnej chwili usłyszałam jak coś nadjeżdża zza moich
pleców, odwróciłam się i przeraziłam się na widok pędzącego w moją stronę
motoru. Był ode mnie dosłownie kilka metrów, odskoczyłam na bok a pech chciał,
że poślizgnęłam się na trawie i upadłam klnąc pod nosem. Motor się nie
zatrzymał pojechał przed siebie a ja miałam ochotę biec za nim-mimo, że
zdawałam sobie sprawę, że w życiu bym go nie dogoniła- i sprawić mu łomot
jakiego nauczył mnie brat. Słuchawki wypadły mi z uszu, jednak to nie to było
najważniejsze. Uniosłam się z ziemi poprawiając całą brudną od trawy sukienkę i
zaraz później znowu usłyszałam nadjeżdżający z tej samej strony motor.
Odwróciłam się i cofnęłam się dwa kroki do tyłu by po raz kolejny nie znaleźć
się na ziemi. Ten pojazd jednak poruszał się nieco wolniej, oczywiście jego
prędkość nie była dozwolona, jednak nie spowodowała we mnie paniki i potrzeby
padania na ziemię. Po chwili tuż obok mnie zatrzymał się mężczyzna ściągając ze
swojej głowy kask. Pierwsze co to obdarował mnie uśmiechem, tak pięknym, tak
szerokim, tak szczerym, że dosłownie zakręciło mi się w głowie i zapomniałam o tym,
że powinnam go odwzajemnić. Następnie mężczyzna zszedł z motoru podchodząc do
mnie nieco bliżej. Był ode mnie o głowę wyższy, miał czarne włosy, czarne oczy
i tego samego koloru trzydniowy zarost- po prostu ideał.
-Wszystko w porządku? –zapytał mierząc mnie od stóp do głów.
Po akcencie i po urodzie wywnioskowałam, że jest on Hiszpanem, za co dostał
ogromny plus u mnie, dosłownie lepiej być nie mogło. Pokiwałam głową
uśmiechając się i poprawiając uporczywie spadające ramiączko. –Jestem José- brunet po raz kolejny swym uśmiechem przyprawił mnie
o zawrót głowy i przedstawiając się udowodnił, że się nie myliłam co do jego
pochodzenia.
-Hope- uścisnęłam dłoń
Hiszpana. Oboje staliśmy wpatrzeni w swoje oczy, moje tęczówki dosłownie
przenikały przez jego, czułam się jakby José chciał poznać mnie poprzez wejście
w głąb moich brązowych oczu. Pomrugałam kilkukrotnie słysząc zbliżający się
motor po czym wyślizgnęłam swoją kruchą dłoń z uścisku towarzysza. Obok nas
pojawił się mężczyzna, przez którego przed chwilą ubrudziłam sobie nowo
zakupioną sukienkę. Uniósł on szybkę od swojego kasku mierząc mnie przenikliwym
wzrokiem a zaraz później skinął głową w moim kierunku.
bardzo fajnie na[isany rozdział :) i bardzo szybko się go czyta :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, pozdrawiam :**
jest super, znów miałam ciary, kiedy czytałam o bracie Hope. ;o świetnie opisujesz jej emocje, za co Cię podziwiam.
OdpowiedzUsuńpowiem Ci szczerze, że się trochę przestraszyłam, kiedy Tyler nie chciał jej puścić, już myślałam, że nie skończy się to za dobrze. na szczęście sobie poradziła ;>
no i José! z tego wyjdzie jakiś romansik, już to czuję ;p no nic, zostaje mi czekać na następny rozdział ;d
nowe rozdziały na http://empty-pain.blogspot.com/ oraz http://cloudy-future.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam ! :)
OdpowiedzUsuńI ... pojawia się Jose. Zaczyna się ciekawie. Coś czuje, że między tą dwójką jeszcze dużo może się zdarzyć ;p
OdpowiedzUsuńWydaje się, że Hope jest pod jego ogromnym wrażeniem, zresztą i vice versa. Zapewne sytuacja już niedługo się dalej rozwinie.
Oczywiście muszę jeszcze wspomnieć o Tylerze. Należało mu się i Hope świetnie to załatwiła. A już myślałam, ze może jeszcze da mu się jakoś przekonać, ale na całe szczęście nie :D
Bardzo fajny rozdział, dobrze napisany.
Pozdrawiam
Genialne *,* chcę szybko następny ; ) Ale masz wenę ostatnio, lubię to ;D
OdpowiedzUsuńha, Tyler jest żałosny -.- dobrze, że Hope mu nie uległa, bo serio straciłaby w moich oczach.. no i ten fragment o Ethanie (dobrze pamiętam?) ścisnął mnie za serce.. takie coś zawsze mną porusza.. no i Jose... ach.. spodobał mi się ^^ mozesz usunac weryfikacje obrazkowa?
OdpowiedzUsuńoczywiście, już to zrobiłam :)
Usuńjejciu! właśnie przeczytałam wszystkie trzy rozdziały + prolog i powiem ci że nie żałuję, a wręcz przeciwnie! twoje opowiadanie jest genialne! strasznie mnie wciągnęło! sposób jakim piszesz jest bardzo lekki i przyjemny do czytania! fajnie opisujesz uczucia i sytuację. jestem strasznie ciekawa czy wydarzy się coś pomiędzy Josém (nie wiem czy to się tak odmienia), a Hope. no nic czekam na następny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńhttp://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/
Jest zajebiste ;**** Mam nadzieję że znajdziesz czas na pisanie tego bloga i go nie zawiesisz jak tamtego :(((
OdpowiedzUsuńBędę tu zaglądać czekam na nexta :)
Zapraszam do siebie i liczę na komentarz
http://sherlitta.blogspot.com/
Dobrze tak Tylerowi! Mógł słuchać co się do niego mówi i puścić Hope xd
OdpowiedzUsuńPopłakałam się przy fragmencie o Ethanie... Wspaniały starszy brat. Też chciałabym mieć takie stosunki ze swoimi braćmi jak Hope z Ethanem :)
José wydaje się fajnym gostkiem :)
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału! :)
A więc tak - styl masz dobry. Fajnie, lekko się czyta, na prawdę przyjemnie. Akcja też się powoli rozkręca. Najpierw zdrada Teyler'a, potem impreza, potem z kolei Jose na motorze. (mówiłam, że kocham motory? nie? to mówię teraz: kocham motory, więc Jose ma u mnie wielki plus *śmiech*)
OdpowiedzUsuńPodwózka Hope, plus fakt, że Jose mieszka niedaleko. Robi się coraz ciekawiej.
No i też Ethan - brat, który nie żyje.
Szczerze powiem, że wciągnęło mnie to opowiadanie, więc możesz mnie jak najbardziej informować ;)
Dużo weny i powodzenia w dalszym pisaniu oczywiście ;)
Pozdrawiam,
Devonne.
Na miejscu Hope od razu bym się w nim zakochała! Przystojny,uparty Hiszpan i w dodatku na motorze!Ideał! Ale się rozmarzyłam ehehe .Muszę przyznać,że Twoje opowiadanie strasznie mnie wciągnęło.Masz u mnie wielkiego plusa za scenę jak ruszył motorem i po chwili zatrzymał się przed nią.Oh,to by zrobiło na mnie wielkie wrażenie!
OdpowiedzUsuń