sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 16.


      Słowa Antonio muszę przyznać mnie zaskoczyły gdyż nigdy nie rozmawiałam z José o przyszłości, no może kilka razy, ale to nic konkretnego. Już miałam pytać mężczyznę co ma na myśli kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi do mieszkania. Odwróciłam się widząc u progu José, uniosłam się z miejsca, a razem ze mną Antonio. Spojrzałam na bruneta, na którego czekałam, a on jedynie zmierzył mnie wzrokiem najwyraźniej nie spodziewając się mnie tutaj.
-Hej, możemy pogadać- zapytałam spoglądając na Antonio, który wpatrywał się w nas nie spuszczając wzroku nawet na moment. Co chwile moczył usta w trunku i uśmiechał się szeroko jakby sam do siebie. José westchnął pod nosem rzucając klucze na niewielką szafkę po czym pokiwał głową spoglądając na przyjaciela, który najwidoczniej zafascynowany był mną i jak swoim przyjacielem ponieważ nawet na moment nie spuszczał z nas wzroku.
-Antonio?- odezwał się i skinął głową w stronę sypialni. Chyba tylko ja i José wiedzieliśmy o co chodzi, to po prostu było poproszenie o wyjście i zostawienie nas samych jednak brunet chyba nie zdawał sobie z tego sprawy.
-Co?- zapytał nalewając sobie whisky do szklanki.
-Mógłbyś nas zostawić samych?- zapytał José kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem. Hiszpan ześlizgnął buty ze stóp czekając aż w końcu przyjaciel załapie o co został właśnie poproszony. Antonio wypił do końca szklankę trunku po czym podszedł do drzwi wyjściowych uchylając je delikatnie.
-Jasne wygońcie mnie z własnego domu- parsknął Hiszpan wychodząc z mieszkania i zatrzaskując za sobą drzwi. Westchnęłam pod nosem spoglądając kątem oka na José, który pokierował się do kuchni. Salon był połączony z dużym pokojem i przedpokojem, który właściwie nawet nie istniał. Mieszkanie było identycznie ułożone jak moje tak więc jakby przymknąć oczy i poruszać się po nim z pamięci, to mogłaby nawet pomyśleć, że jestem u siebie.
-O czym chciałaś pogadać?- zapytał brunet otwierając lodówkę na oścież i zawzięcie w niej czegoś szukając. Jeśli zastanawiacie się czy czułam się nieco olewana, to owszem, miałam takie wrażenie. José nie zachowywał się jak zawsze, ale mimo wszystko nie zniechęciło mnie to do rozmowy z nim i do wyjaśnienia całej wczorajszej sytuacji.
-Moglibyśmy usiąść?- zapytałam wskazując kanapę na co mężczyzna zamknął lodówkę i spojrzał na mnie mierząc mnie wzrokiem. Wzruszył beztrosko ramionami kierując się w stronę wskazanego przeze mnie miejsca. Zasiadł na kanapie zostawiając też miejsce dla mnie. Wzięłam głęboki oddech siadając obok Hiszpana i nagle dopadła moją głowę zupełna pustka. Wszystko ulotniło się  jakby za pstryknięciem palca, dosłownie w przeciągu kilku minut przestałam pamiętać to co chciałam powiedzieć brunetowi gdy go spotkam. Nie wiedziałam jak zacząć, co powiedzieć ani tym bardziej jak dobrać słowa. Mój wzrok wirował niemalże po całym pokoju, a mężczyzna siedział oparty wpatrując się gdzieś przed siebie. Dopiero po chwili ocknęłam się zdając sobie sprawę, że powinnam jakoś zacząć, jednak ta pustka powodowała, że nawet uchylenie ust wydawało mi się trudne.
-Hope?- pierwszy odezwał się José przenosząc wzrok na mnie. Przełknęłam ślinę strzelając kościami u  palców by choć przez chwile poczuć się rozluźniona, jednak nawet to mi nie pomogło.
-Przepraszam, nie wiem od czego zacząć- odezwałam się po chwili musząc odchrząknąć gdyż mój głos nabrał lekkiej chrypki najprawdopodobniej spowodowanej zdenerwowaniem. José pokiwał głową jakby doskonale mnie rozumiejąc.
-Najlepiej od początku- zaproponował odwracając się w moją stronę tak byśmy mogli mieć siebie naprzeciwko- Kim dla Ciebie jest Tyler?- zapytał, a ja nagle poczułam się lepiej, jedno pytanie pomogło mi zapanować nad sobą i wszystko w głowie jakby wróciło na miejsce.
-Nikim- odparłam szybko jednak widząc minę Hiszpana wiedziałam, że ta odpowiedź go nieusatysfakcjonowana dlatego postanowiłam kontynuować- Owszem kiedyś byliśmy w związku, dość długim bo trwało to dwa lata, ale to już przeszłość. Dowiedziałam się, a raczej przyłapałam go na zdradzie i od tamtej pory z nim się nie spotykam.- wyjaśniłam wzruszając przy tym ramionami, a na samą myśl o nocy kiedy zobaczyłam Tylera w łóżku z inną aż wzdrygnęło mną a na ciele pojawiły się nieprzyjemne dreszcze.
-I dlaczego nie mogłaś tego powiedzieć od razu?- zapytał José jakby to właśnie to było w tym momencie najważniejsze, jednak nie chcąc wybuchnąć niepotrzebnie zdecydowałam się wziąć kilka oddechów by się uspokoić.
-Nie wiem, to był impuls- wzruszyłam ramionami błądząc wzrokiem po Hiszpanie siedzącym naprzeciwko mnie. Nie lubiłam takich rozmów, zazwyczaj stresowałam się i przed nią i w trakcie a nawet po. Byłam osobą, która pragnie omijać konflikty szerokim łukiem, a kłótnie wręcz nie wchodząc w grę.
-Jak dawno się rozstaliście?- zapytał José nieco zaskakując mnie tym pytaniem. –Jeśli oczywiście mogę wiedzieć.
-Dwa dni przed tym jak Cię poznałam-odpowiedziałam spoglądając na towarzysza, który nie ukrywał swojego zaskoczenia. Mężczyzna uniósł się z miejsca podchodząc do komody i przez chwilę oboje milczeliśmy. Była to jednak krótka chwila a ja czułam jakbyśmy zatrzymali się w tym punkcie przez kolejne kilka godzin.
-Kochasz go?- José odwrócił się do mnie przyglądając się mi uważnie. To pytanie zdecydowanie spowodowało, że moja szczęka opadła gdyż do tej pory nikt nigdy mnie o to nie pytał. Nie zastanawiało to nikogo czy po tym wszystkim czuję coś jeszcze do mężczyzny, który tak bardzo mnie skrzywdził. Sama myślałam o tym przez kilka nocy, próbowałam dojść do tego czy go kocham, ale chyba dopiero teraz zrozumiałam co czuję do jego osoby.- Nie musisz odpowiadać- dodał po chwili José, a ja uniosłam się z miejsca podchodząc do niego i patrząc mu prosto w oczy.
-Nie- odpowiedziałam czując lekką chrypkę, która jak zwykle pojawiła się nie w porę- Nie kocham go- powiedziałam zdecydowanie uśmiechając się do Hiszpana.  Może i łączyło mnie wiele rzeczy  z Tylerem, może miałam z nim masę wspomnień i chwil, które na pewno zostaną w mojej pamięci, jednak na dzień dzisiejszy nie czułam do niego miłości, którą obdarowywałam go kilka miesięcy temu. Całe uczucie do niego zaczęło wygasać w lutym, czyli jakieś pięć miesięcy temu. Przekonywałam się, że to pewnie przejściowe, jednak jego zdrada uświadomiła mnie, że nigdy już nie wypowiem w jego kierunku słów „kocham Cię”. Po naszym rozstaniu kilka razy pojawiła się myśl w mojej głowie, że jednak wciąż czuję coś do niego, po przeczytaniu książki ta myśl powróciła, jednak zrozumiałam jedno. Nasza miłość skończyła się na dobre z początkiem jego romansu.
Po chwili José rozłożył ręce ,a ja uśmiechnęłam się podchodząc do niego i pozwalając by jego szerokie ramiona objęły moje kruche ciało. Uśmiechnęłam się czując jak Hiszpan gładzi moje włosy składając pocałunek na głowię, którą chwilę później delikatnie uchylił do tyłu.
-Proszę Cię nie okłamujmy się, nie miejmy przed sobą tajemnic i mówmy sobie nawet najgorszą prawdę, dobrze?- odezwał się brunet, a ja zdecydowanie pokiwałam głową w zupełności zgadzając się z jego słowami. Już chciałam coś powiedzieć jednak przerwał mi w tym José, który złożył na moich ustach delikatny pocałunek wywołując tym sposobem przyjemny dreszczyk przeszywający każdą, nawet najmniejszą części ciała.
-Jakie masz plany na wrzesień? Antonio coś mówił- odezwałam się kiedy odkleiliśmy się od siebie zakańczając cudowny pocałunek, który jak dla mnie mógłby trwać wiecznie. Hiszpan odsunął się o krok machając przy tym ręką, a na jego twarzy pojawiło się lekkie zamieszanie.
-Antonio często bredzi- José zaśmiał się,  a w pokoju rozbrzmiał się dźwięk telefonu, który po chwili mężczyzna wyciągnął z kieszeni. –Przepraszam Cię na chwilę- uśmiechnął się unosząc komórkę ku górze i zaraz później nacisnął zieloną słuchawkę odchodząc kilka kroków dalej. Uśmiechnęłam się przyglądając się  rzeczom stojącym na komodach. W salonie na całą długość jednej ze ścian stały niskie, czarne meble, a na nich postawiony był między innymi wielki telewizor oraz kilka innych rzeczy. Podeszłam bliżej biorąc do ręki zdjęcie przedstawiające dwóch chłopaków na plaży. Nie musiałam zgadywać, że jest to José i Antonio w wieku mniej więcej osiemnastu lat. Oboje mieli dłuższe czarne włosy opadające im prawie na oczy, byli jedynie w krótkich spodenkach jeden w czarnych, drugi w granatowych. Muszę przyznać, że musiałam dobrze się przypatrzeć by rozpoznać, który to który jednak jakoś mi się udało i spokojnie mogłam stwierdzić, że José jest nieco lepiej zbudowany.
      Kiedy Hiszpan skończył rozmawiać opadł na kanapę, a ja odwracając się w jego stronę podeszłam bliżej siadając na fotelu stojącym niedaleko.
-Wszystko w porządku?- zapytałam spoglądając na mężczyznę, który właśnie przejeżdżał dłonią po swoich gęstych, czarnych włosach.
-Muszę jechać na tydzień do Hiszpanii- odpowiedział po chwili głośno wzdychając. Dopiero po chwili jego słowa doszły do moich uszu i w między czasie miałam okazję zdać sobie sprawę z faktu, że José nie na stałe przyjechał do Santa Ana. Przełknęłam głośno ślinę nie chcąc myśląc o rozstaniu, które mogłaby raz na zawsze zakończyć coś co na dzień dzisiejszy ma całkiem niezły początek.
-Coś się stało?- zapytałam unosząc się z miejsca i podchodząc do kanapy, na której siedział brunet i chwilę później zajęłam wolne miejsce obok niego.
-Nie, po prostu muszę coś załatwić- mężczyzna uśmiechnął się łapiąc mnie za dłoń, którą zamknął w objęciu swoich dużych dłoni. Po chwili oboje przenieśliśmy wzrok na otwierające się drzwi, a u progu ujrzeliśmy Antonio.
-Jeśli jeszcze nie skończyliście przykro mi, ja muszę skorzystać z toalety- oznajmił brunet wchodząc w głąb domu z zaciśniętymi nogami i rękoma na kroczu. Wraz z  José wymieniliśmy się spojrzeniami a na naszych twarzach malowały się szerokie uśmiechy.  Antonio po chwili do nas dołączył opadając na fotel i swoje nogi kładąc na szklanym stole.
-Siedziałeś cały czas na klatce?- zapytał rozbawiony  José mierząc przyjaciela wzrokiem na co on jedynie uniósł się z miejsca podchodząc do niewielkiego barku gdzie nalał sobie szklankę whisky, która jak na moje oko była jego najlepszą przyjaciółką.
-A jak myślisz?- zapytał ironicznie brunet upijając kilka łyków trunku- Gdzie mógłbym wyjść tak ubrany? –wskazał wolną dłonią na siebie- Stop- dodał unosząc dłoń ku górze jakby chcąc wszystkich uciszyć mimo, że nikt nawet nie planował nic mówić- Raczej rozebrany- zaśmiał się wywracając przy tym teatralnie oczami. –Wiesz jak dziewczyny reagują gdy widzą mnie tylko w spodniach- prychnął Antonio przejeżdżając dłonią po swoim nagim torsie, który w tym momencie wcale nie wywierał na mnie tak ogromnego wrażenia jak kilkanaście minut temu. Wraz z  José przenosiliśmy wzrok to na siebie to na bruneta stojącego naprzeciwko po czym oboje po skinięciu głową unieśliśmy się z kanapy udając się w stronę wyjścia.

*

      Było koło osiemnastej kiedy wróciłam do domu i zmęczona opadłam na kanapę znajdującą się w salonie. Byłam wykończona, każdego dnia coraz wcześniej odczuwałam zmęczenie a o wstawaniu przed ósmą nie było nawet mowy. Spojrzałam na stolik, na którym wciąż leżała książka napisana przez Tylera po czym westchnęłam głęboko biorąc ją do rąk. Przyglądałam się okładce, czytałam wszystkie słowa zapisane na niej z przodu jak i z tyłu gdzie widniało zdjęcie autora. To właśnie w tych kilkuset stronach zapisana jest cała nasza historia. Nie chcąc dłużej nad tym rozmyślać uniosłam się z kanapy nie widząc żadnego sensu w siedzeniu samej w domu. Może i byłam zmęczona tą całą bieganiną, jednak było miejsce, które powinnam odwiedzić. Cmentarz.
      Stanęłam przed grobem brata uśmiechając się pod nosem po czym usiadłam na trawie jak zwykle opierając się o stojące w pobliżu drzewo. Już chciałam zacząć rozmawiać do nagrobka kiedy ujrzałam tuż obok mnie zatrzymującą się osobę. Spojrzałam na buty i od samego dołu do góry zmierzyłam osobę znajdującą się obok mnie. Słońce utrudniło mi patrzenie z góry dlatego uniosłam dłoń przysłaniając nią promyki.
-Cześć- odezwał się Tyler zaraz później jak gdyby nigdy nic zajmując miejsce obok mnie. Uśmiechnęłam się jedynie spuszczając wzrok, który powrócił na zdjęcie brata.
-Nie wiedziałam, że tu przychodzisz- odezwałam się kątem oka spoglądając na blondyna, który uśmiechnął się będąc zapatrzony w ten sam punkt co ja.
-Jestem tu w każdy czwartek- odpowiedział Tyler nieco zaskakując mnie tymi słowami. Wiedziałam, że do Ethana przychodzi dużo osób gdyż większość ludzi w mieście go znała i szanowała, jednak nie spodziewałam się, że Tyler również należy do tych osób, które przychodzą porozmawiać z moim bratem. –Ethan to jedyna osoba, która zawsze mnie wysłucha- dodał blondyn uśmiechając się pod nosem. Pokiwałam głową ze zrozumieniem, gdyż w moim przypadku było tak samo. Owszem miałam Sophie i Briana- którego zresztą Tyler też miał, jednak to nie to samo. Zwierzając się przyjaciołom nie wiesz czy usłyszysz to co chciałabyś usłyszeć, powierzając im sekret nie wiesz czy kiedyś przez przypadek oni go nie wygadają, dlatego Ethana można uznać za idealnego słuchacza, który nie narzuca Ci niczego ani nie daje niepotrzebnych rad. –Byłaś wczoraj na imprezie u Sophie?- zapytał po chwili przenosząc wzrok na mnie, jednak ja tego nie zrobiłam. Zacisnęłam jedynie usta w wąską linię, zdając sobie sprawę, że Tyler kompletnie nic nie pamiętał i chyba tak powinno zostać. –Wybacz, mało co pamiętam- dodał po chwili blondyn i oparł się tuż obok mnie.
-To normalne- uśmiechnęłam się ironicznie przenosząc wzrok na towarzysza, który wydał się nieco speszony moim komentarzem. Mężczyzna nic nie odpowiedział a ja ujrzałam jedynie jak jego
jabłko Adama unosi się i opada wraz z przełknięciem śliny. –Byłam, ale Cię nie widziałam- skłamałam patrząc przed siebie. I może faktycznie ostatnio coraz częściej zdarzają mi się kłamstwa jednak akurat tego nie żałuję. Nie jestem w nastroju na zdawania relacji z wczorajszego wieczoru gdyż chciałabym o nim jak najszybciej zapomnieć.
-Pamiętam jedynie jak rozmawiałem z jakimś mężczyzną- odezwał się po chwili Tyler przenosząc swoje zielone tęczówki na moją osobę. Przełknęłam ślinę nie chcąc by towarzysz mówił nic więcej, a tym bardziej, żeby zaczął sobie cokolwiek przypominać. –W zasadzie to chyba na tym kończą się moje wspomnienia- zaśmiał się jednak szybko spoważniał widząc, że moje usta nawet nie drgnęły ku górze. Blondyn uniósł się z ziemi wytrzepując spodnie z trawy na co ja nawet nie spojrzałam w jego kierunku, chcąc jak najszybciej zostać sam na sam z bratem. –Hope?
-Słucham?- zapytałam spoglądając na Tylera, który właśnie wślizgnął swoje dłonie do kieszeni od spodni.
-Wybaczysz mi kiedyś?-pytanie mężczyzny nieco zbiło mnie z tropu gdyż nigdy, nawet przez moment nie zastanawiałam się nad odpowiedzią. Nie wiem czy przez brak czasu czy może przez co, że nawet nie spodziewałam się, że mężczyzna może mnie o to kiedykolwiek zapytać.
-Może wybaczyć, wybaczę, ale nie zapomnę- wzruszyłam ramionami po raz kolejny spuszczając wzrok. Blondyn nic nie odpowiedział tylko westchnął głośno odchodząc i zostawiając mnie tylko i wyłącznie z bratem. Spojrzałam w kierunku Tylera widząc jego oddalającą się postać po czym oparłam głowę o pień drzewa czując w swoim sercu zupełną pustkę, które pozostała po Tylerze.  –Wiesz Ethan- zaczęłam spoglądając na zdjęcie brata widniejące na nagrobku.- Chciałabym wiedzieć co byś mi teraz powiedział, co byś mi doradził, a przede wszystkim jak byś mi wyjaśnił to wszystko o czym nie miałam zielonego pojęcia. Te długi, Twój układ z Ethanem, miałeś tyle  tajemnic –poczułam jak łzy napływają mi do oczu, jednak ja za wszelką cenę nie chciałam ich wypuścić i po prostu zacisnęłam mocno zęby wiedząc, że czasami mi to pomaga. –Gdybyś tylko mógł mi dać jakąś podpowiedź- powiedziałam przez zaciśnięte zęby a po chwili z nieba zaczęły spadać krople deszczu. –Świetnie- skomentowałam patrząc w górę i tym samym pozwalając na to by krople zatrzymywały się na moje twarzy. Ucałowałam nagrobek po czym uniosłam się z ziemi i czym prędzej ruszyłam ku wyjściu. Deszcze z każdym krokiem stawał się silniejszy a ja już zwątpiłam, że przyśpieszenie da mi cokolwiek. Tak czy siak zanim dojdę do domu będę cała mokra więc bieg w ogóle nie jest wskazany, wręcz przeciwnie, tylko się zmęczę. Rozglądałam się dookoła obserwując ludzi, którzy wyglądali na nieco zaskoczonych tymi opadami, które przyszły niespodziewanie. Nie było tak jak zwykle, że najpierw robiło się szaro na dworze, zrywał się potężny wiatr i dopiero po chwili zaczynało padać. Tym razem deszcze pojawił się w najmniej spodziewanym momencie, kiedy niebo było błękitne, a na nim widniało słońce zrzucające swoje promyki.