czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 14.

José

     Wstałem koło jedenastej oczywiście za pomocą Antonio, który wrócił do domu kompletnie nie zwracając uwagi na to, że śpię. Włączył głośno muzykę i zaczął kręcić się po całym mieszkaniu bez konkretnego celu. Czasami zastanawia mnie jak przyjaciel może tak funkcjonować, jego życie każdego dnia wygląda tak samo. W nocy impreza, powrót nad ranem, spanie do południa i tak na okrągło. Przyznam szczerze, że kiedyś również taki byłem, ale nie wytrzymałbym tego na dłuższą metę, mój bunt trwał koło dwóch miesięcy, a Antonio? Odkąd go znam. Każda moja dziewczyna jak i przyjaciółki zastanawiały się dlaczego koleguje się z takim kimś, chociaż same najczęściej były nim zachwycone. Sami wiecie, dużo dziewczyn ciągnie do tych złych facetów, chyba właśnie dlatego Antonio ma takie powodzenie.
      Gdy usłyszałem dźwięk mojego telefonu poderwałem się do niego by go odebrać jednak Antonio mnie wyprzedził, bo on zawsze jest pierwszy kiedy nie trzeba .Przyjaciel chwycił moją komórkę uciekając na drugi koniec pokoju i wysoko ku górze niósł rękę, w której trzymał wciąż dzwoniącą komórkę.  Na moje szczęście byłem wyższy od Antonio więc nie miałem problemu z dosięgnięciem jej i zabraniem z rąk bruneta. Mając telefon w dłoni zacisnąłem zieloną słuchawkę widząc, że dzwoni Hope. Całej rozmowie oczywiście przyjaciel musiał się przysłuchiwać i jedynie kiwał głową wywracając przy tym teatralnie oczami za co kilka razy został przeze mnie kopnięty.
-Miałeś jechać dzisiaj ze mną na wyścig z tego co pamiętam- odezwał się Antonio kiedy właśnie skończyłem rozmawiać z Hope. Oczywiście zgodziłem się na pójście na imprezę jej przyjaciółki, mimo tego, że miałem zaplanowany wieczór.
-Faaaaktycznie- przedłużyłem słowo, które raczej zabawnie brzmiało z moich ust gdyż przyjaciel zmierzył mnie wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami. Walnąłem się w czoło chcąc by brunet choć przez chwilę pomyślał, że kompletnie wypadło mi z głowy nasze ustalone spotkanie.
-Nie umiesz kłamać- Antonio uśmiechnął się ironicznie unosząc się z kanapy i wymijając mnie poklepał moje plecy kierując się do kuchni. Poszedłem za przyjacielem, który właśnie wyciągnął płatki śniadaniowe z szafki a chwilę później pokierował się w stronę lodówki, z której wyciągnął mleko. Oparłem się o blat obserwując każdy ruch przyjaciela, który chyba kompletnie zapomniał jak bardzo nienawidzi płatków z mlekiem.  Mężczyzna nabrał na łyżkę zupę mleczką, którą wsadził do buzi a chwilę później wypluł z powrotem do miski. –Fuj- skrzywił się, podchodząc do mnie i wyciągając w moim kierunku miskę- Chcesz?
-Nie dzięki Stary- poklepałem Antonio po ramieniu  spoglądając na miskę, w której właśnie pływały pogryzione przez mojego towarzysza płatki i na sam widok aż mną wzdrygnęło.
-Mówiłeś już Hope?- zapytał po chwili brunet, co mnie nieco zbiło z tropu gdyż w pierwszej chwili nie bardzo wiedziałem co przyjaciel ma na myśli dlatego nie chcąc zgadywać po prostu zapytałem.
-O czym?
-O wrześniu- odpowiedział Antonio odwracając się w moją stronę i mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.
*

-Jeśli będziesz się kiepsko bawił to mów od razu- zakomunikowała Hope gdy właśnie zaparkowałem pod domem, w którym odbyć miała się impreza. Muszę przyznać, że trochę obawiałem się o swój motor, sami wiecie, młodzi ludzie wpadają na różne pomysły po pijaku. Dziewczyna nalegała byśmy jechali autobusem bądź metrem żebym i ja mógł się napić, jednak w końcu padło na motor- dokładnie tak jak ja chciałem. Wiedziałem, że nad ranem ciężko będzie złapać autobus, a co dopiero metro dlatego wolałem się poświęcić i nic nie pić, niż później martwić się o powrót. Chwyciłem brunetkę za rękę i oboje weszliśmy do domu, w którym ludzie świetnie się bawili i z tego co zauważyłem większość była już nieźle wstawiona. Po chwili podbiegła do nas drobna blondynka rzucająca się w ramiona mojej towarzyszki, która omal nie straciła równowagi. Kiedy dziewczyny w końcu się od siebie odkleiły właśnie miałem się przedstawić jednak nieznajoma mnie uprzedziła.
-Ty pewnie jesteś- zaczęła blondynka, jednak Hope nie dała jej dokończyć tylko wtrąciła się w środku zdania.
-José- wypowiedziała moje imię mierząc przyjaciółkę , a zaraz później odwracając się w moją stronę i uśmiechając się od ucha do ucha. Po przedstawieniu się dziewczyny zniknęły w kuchni obie obiecując, że zaraz wrócą, oczywiście zdawałem sobie sprawę, że ich „zaraz” może trwać wiecznie dlatego nie ryzykując udałem się do salonu. Stanąłem w drzwiach szukając jakiegoś wolnego miejsca do siedzenie i jedyne jakie rzuciło mi się w oczy to kanapa, na której już spoczywał jakiś mężczyzna pijący piwo. Nie czekając dłużej ruszyłem w stronę sofy i opadłem na nią zastanawiając się po co tak naprawdę zgodziłem się na tę imprezę. Oczywiście chciałem spędzić z Hope jak najwięcej czasu, poznać jej znajomych i dobrze się bawić, jednak po jaką cholerę przyjechałem tym motorem? Teraz moja zabawa będzie polegać na siedzeniu i wpatrywaniu się w świetnie bawiących się ludzi.
-Napijesz się? –odezwał się mężczyzna siedzący obok mnie i chwilę później wyciągnął w moim kierunku świeżo otwarte piwo.
-Nie, dzięki- pokręciłem głową uśmiechając się, a on jedynie wzruszył ramionami chwilę później upijając połowę wcześniej proponowanego mi piwa.
-Pewnie przyszedłeś z dziewczyną, która nie pozwoliła Ci pić, co?- zapytał mój towarzysz o ile w ogóle mogę  go tak nazwać po czym zaśmiał się widocznie będąc rozbawiony ową sytuacją.- Wiesz, nie warto się poświęcać dla kobiet, one tylko nas wykorzystują- dodał po chwili, a kiedy ja chciałem się odezwać on uniósł rękę nie pozwalając mi tym samym na wypowiedzenie ani jednego słowa.- Jeśli chcesz się poświęcać musisz wiedzieć, że robisz to dla kobiety swojego życia, że to ta jedyna. –dokończył, cały czas kiwając  głową co wyglądało jakby sam sobie przytakiwał i jako jedyny zgadzał się ze swoimi słowami. –A jeśli już znajdziesz tą jedyną to wiedz, że musisz robić dla niej dosłownie wszystko, bo na pewno jest tego warta. Musisz prać, gotować, szanować ją i dać jej bezpieczeństwo, którego każda kobieta potrzebuje- kontynuował swój monolog, który jak na pijanego mężczyznę był dość interesujący. –A przede wszystkim- mężczyzna spojrzał na mnie uśmiechając się szeroko i uniósł piwo jakby chcąc wznieść za coś toast- nie zdradzaj- przytaknął głową po czym upił resztę piwa z butelki, którą zaraz później rzucił na podłogę obok siebie.
-Po prostu przyjechałem motorem- odezwałem się na co mój towarzysz wybuchnął gromkim śmiechem po czym poklepał mnie po ramieniu.
-Ach tak, nie dałem Ci nawet dojść do słowa, wybacz- zaśmiał się, co najwyraźniej wskazywało, że jego humor już chyba lepszy być nie może. –Tak poza tym, jestem Tyler- dodał mężczyzna wyciągając w moim kierunku dłoń.

*

-José- usłyszałem głos Hope kiedy właśnie wchodziłem po schodach w celu znalezienia łazienki. Odwróciłem się widząc wbiegającą po stopniach dziewczynę, zatrzymała się przede mną uginając się lekko i łapiąc powietrze do płuc. Uśmiechnąłem się na sam widok brunetki, z którą nie widziałem się chyba od godziny, albo i nawet dłużej. –Szukałam Cię- odezwała się po chwili gdy jej oddech się wyrównał po czym wyprostowała się opierając się o barierkę.
-Coś się stało?- zapytałem przyglądając się dziewczynie, która słysząc moje słowa zaśmiała się melodyjnie poprawiając swoje kosmyki włosów.
-Nie skąd, po prostu chciałam Cię zobaczyć- odpowiedziała stając jeden schodek wyżej po czym wtuliła się we mnie gładząc moje plecy. Objąłem ją ramionami całując w główkę, a gdy dziewczyna odkleiła się ode mnie spojrzałem na nią widząc jej szeroki uśmiech na twarzy. –Dobrze się bawisz?
-Teraz tak- zaśmiałem się a wraz ze mną brunetka, która jak na moje oko była po kilku drinkach, jednak mimo wszystko chyba była  najmniej pijaną osobą jaką do tej pory spotkałem.
-Może przejdziemy się gdzieś, bo przyznam szczerze, że zaczyna się tutaj robić nudno. –odparła dziewczyna rozglądając się dookoła, a chwilę później nachyliła się nade mną dodając- Sophie trochę za dużo wypiła i teraz śpi, więc w zasadzie nic nas tu nie trzyma- uśmiechnęła się a ja pogładziłem ją po włosach po czym oznajmiłem, że skorzystam z toalety, a ona żeby poczekała w salonie.

*

      Zbiegłem po schodach i widząc siedzącą na fotelu dziewczynę podszedłem do niej od tyłu nachylając się nad nią. Poczułem jak zwykle jej cudowny zapach perfum, które podczas pierwszego naszego spotkania mnie urzekły.
-Możemy iść- szepnąłem dziewczynie do ucha, a ona poderwała się z fotela podchodząc do mnie i łapiąc mnie za dłoń. Oboje pokierowaliśmy się do wyjścia oczywiście najpierw musząc przecisnąć się przez niezły tłok w przedpokoju. Kilku ludzi nas zatrzymało i zapytało dlatego już idziemy, jednak odpowiedzią na to pytanie zajęła się Hope tak więc ja nawet nie musiałem otwierać ust. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz usłyszałem jakieś krzyki dochodzące z prawej strony. Oboje odwróciliśmy się widząc jakieś zamieszanie, spojrzałem na brunetkę, która ścisnęła moją dłoń.
-Zostań tu- rozkazałem puszczając jej dłoń i kierując się w stronę gdzie stało kilkunastu mężczyzn. Przecisnąłem się przez tłum widząc bijących się dwóch mężczyzn a jednego z nich nawet zdążyłem rozpoznać- Tyler. Chwyciłem go za ramiona widząc, że ledwo trzyma się na nogach a ktoś właśnie celuje pięścią w jego twarz, jednak nico się pomylił i dłoń wylądowała na moim policzku. Krew prysnęła na Tylera i jeszcze jakiegoś mężczyznę obok a ja z bólu chcąc złapać się za policzek omal nie puściłem Tylera, który gdyby nie ja dawno leżałby na ziemi. Wszyscy zaczęli uciekać i rozchodzić się we własnych kierunkach jakby zupełnie nic się nie stało.
-Wybacz Stary- wybełkotał mężczyzna, którego właśnie posadziłem pod drzewem.
-Jezu wszystko w porządku?- usłyszałem za plecami głos Hope, która kucnęła przy mnie przyglądając się mojej twarzy- O Boże, co Ci się stało?- dziewczyna złapała za moją twarz przez co pojawił się na niej lekki grymas spowodowany bólem, którego brunetka chyba nawet nie była świadoma. –Aj, przepraszam- odezwała się zabierając dłonie i zawzięcie zaczęła szukać czegoś w torebce po chwili wyciągając z niej chusteczki. –Usiądź- rozkazała, a ja posłuchałem ją pozwalając na to by otarła moją twarz z krwi.
-Musimy zawieźć Tylera do domu- odezwałem się po czym skinąłem głową na blondyna siedzącego niedaleko nas, który jak na moje oko zdążył już zasnąć. W zasadzie nie miałem obowiązku dopilnowania by mężczyzna znalazł się bezpiecznie w domu jednak godzinna rozmowa z nim uświadomiła mnie kilku rzeczy i chyba jestem mu to winien. Poza tym na tej imprezie nie ma nikogo innego kto mógłby nim się zainteresować gdyż większość jest w podobnym stanie.

10 komentarzy:

  1. o rany! dobra, tego sie nie spodziewałam. znaczy tak myślałam, że Tyler i Jose spotkają sie na tej imprezie, ale bardziej wyobrażałam sobie to tak, że to między nimi w jakiś sposób wywiąże sie bójka, a tu proszę bardzo! Jose pomógł Tylerowi i jeszcze sam oberwał, a na dodatek potem zaoferował, że go odwiezie do domu. co na to wszystko Hope? och, pisz szybko kolejny rozdział! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha, no jeszcze niech się zaprzyjaźnią to będą jaja ^_^ ale tak na poważnie to zaskakujące rozwiązanie... bardziej można by się spodziewać bójki między Tylerem a Jose :P fascynujący rozdział! :D
    pozdrawiam i zapraszam już jutro na nowy rozdział :*
    find-a-shelter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę! Nie sądziłam, że Jose z Tylerem spotkają się kiedykolwiek. No i znowu Jose nie dał nam powodów zwątpienia w jego idealność - no cudowny facet :)
    Ciekawa jestem, co zrobiłby Tyler, gdyby dowiedział się, że Jose z Hope mają się ku sobie .
    No, to czekam na kolejną część :)
    Świetny szablon!

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam na rozdział czternasty, a tym czasem zaraz zabiorę się za Twój rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie przyszłoby mi do głowy w najbardziej optymistycznych wersjach, że Jose i Tyler hmm "polubią się"/ Chociaż w sumie patrząc na to teraz, Jose nie jest raczej typem osoby skorej do jakiś gestów nienawiści, więc wszystko się zgadza ;) Szkoda tylko, że biednym Hope i Jose wciąż ktoś przeszkadza. Jak nie Sophie, to napatoczy się Tyler. Ehh, ten głupi los...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej, ja się tego także nie spodziewałam. Znaczy domyślałam się, że się spotkają, ale nie tego, że w takich okolicznościach. I to jeszcze na dodatek José chcę go odstawić do domu. No cóż porządny z niego facet, nie ma co, ale jestem cholernie ciekawa co na to wszystko Hope! No bo w końcu nie codziennie spotyka się taką sytuację xd Pewnie musiała się nieźle zdziwić, ja to osobiście bym chyba nie wyrobiła i zaczęła się histerycznie śmiać... Albo płakać xd Mniejsza o to, koniecznie czekam na rozwinięcie tego wątku. A i dodam jeszcze, że fajnie było przeczytać rozdział z punktu widzenia José : d
    Oby więcej takich! Życzę weny, pozdrawiam i czekam na kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera, przed chwilą napisałam taki długi komentarz i nie wiem czy się dodał czy nie : o

    OdpowiedzUsuń
  8. wreszcie nadrobiłam ; ) wybacz, że tak długo, ale miałam mało czasu i ledwo pisałam swoje...
    no więc tak: Jose i Hope to świetna para, naprawdę *.* strasznie mi szkoda Briana, skoro zakochał się w Sophie, a ona wychodzi za innego :x mam nadzieję, że Hope wybije jej ten pomysł z głowy! ;d
    co do Jose i Tylera: no proszę, nie spodziewałam się, że się polubią. może jak już Tyler się dowie o jego związku z Hope, to zacznie być niemiły ;d no nic, czekam na kolejne ;3
    zapraszam do mnie na nowe opo, jeżeli czytasz Bennodę ;p

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale niestety nie miałam dostępu do komputera i trochę nazbierało mi się zaległości. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Bardzo fajnie go napisałaś, miło i szybko się czytało. było nawet trochę słodko. A o co chodzi z tym wrześniem? Biorę się za czytanie kolejnego rozdziału, bo naprawdę jestem ciekawa co tam napisałaś. :D
    Ach! Masz piękny nowy szablon! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem wreszcie i tak jak sobie obiecałam, skomentuję obydwa rozdziały. Nie zapomniałam sobie o twoim blogu, po prostu brak chęci do wchodzenia na bloggera:/
    Ale przejdźmy do opowiadania. Fajnie, że znów napisałaś kawałek z perspektywy Jose. Hope chyba inaczej oceniłaby sytuację, a czytanie o zupełnie nieświadomym niczego chłopaku, który pomaga byłemu swojej dziewczyny trochę mnie rozbawiło. Choć podejrzewam, że w przyszłości może nie być tak wesoło..
    Ps: Super szablon, ja też muszę chyba szukać do siebie coś tak wystrzałowego:)

    OdpowiedzUsuń