José
Wstałem koło jedenastej oczywiście za pomocą Antonio, który
wrócił do domu kompletnie nie zwracając uwagi na to, że śpię. Włączył głośno
muzykę i zaczął kręcić się po całym mieszkaniu bez konkretnego celu. Czasami
zastanawia mnie jak przyjaciel może tak funkcjonować, jego życie każdego dnia
wygląda tak samo. W nocy impreza, powrót nad ranem, spanie do południa i tak na
okrągło. Przyznam szczerze, że kiedyś również taki byłem, ale nie wytrzymałbym
tego na dłuższą metę, mój bunt trwał koło dwóch miesięcy, a Antonio? Odkąd go
znam. Każda moja dziewczyna jak i przyjaciółki zastanawiały się dlaczego
koleguje się z takim kimś, chociaż same najczęściej były nim zachwycone. Sami
wiecie, dużo dziewczyn ciągnie do tych złych facetów, chyba właśnie dlatego
Antonio ma takie powodzenie.
Gdy usłyszałem dźwięk mojego telefonu poderwałem się do
niego by go odebrać jednak Antonio mnie wyprzedził, bo on zawsze jest pierwszy
kiedy nie trzeba .Przyjaciel chwycił moją komórkę uciekając na drugi koniec
pokoju i wysoko ku górze niósł rękę, w której trzymał wciąż dzwoniącą komórkę. Na moje szczęście byłem wyższy od Antonio więc
nie miałem problemu z dosięgnięciem jej i zabraniem z rąk bruneta. Mając
telefon w dłoni zacisnąłem zieloną słuchawkę widząc, że dzwoni Hope. Całej
rozmowie oczywiście przyjaciel musiał się przysłuchiwać i jedynie kiwał głową
wywracając przy tym teatralnie oczami za co kilka razy został przeze mnie
kopnięty.
-Miałeś jechać dzisiaj ze mną na wyścig z tego co pamiętam-
odezwał się Antonio kiedy właśnie skończyłem rozmawiać z Hope. Oczywiście
zgodziłem się na pójście na imprezę jej przyjaciółki, mimo tego, że miałem
zaplanowany wieczór.
-Faaaaktycznie- przedłużyłem słowo, które raczej zabawnie
brzmiało z moich ust gdyż przyjaciel zmierzył mnie wzrokiem ze zmarszczonymi
brwiami. Walnąłem się w czoło chcąc by brunet choć przez chwilę pomyślał, że
kompletnie wypadło mi z głowy nasze ustalone spotkanie.
-Nie umiesz kłamać- Antonio uśmiechnął się ironicznie
unosząc się z kanapy i wymijając mnie poklepał moje plecy kierując się do
kuchni. Poszedłem za przyjacielem, który właśnie wyciągnął płatki śniadaniowe z
szafki a chwilę później pokierował się w stronę lodówki, z której wyciągnął
mleko. Oparłem się o blat obserwując każdy ruch przyjaciela, który chyba
kompletnie zapomniał jak bardzo nienawidzi płatków z mlekiem. Mężczyzna nabrał na łyżkę zupę mleczką, którą
wsadził do buzi a chwilę później wypluł z powrotem do miski. –Fuj- skrzywił się,
podchodząc do mnie i wyciągając w moim kierunku miskę- Chcesz?
-Nie dzięki Stary- poklepałem Antonio po ramieniu spoglądając na miskę, w której właśnie
pływały pogryzione przez mojego towarzysza płatki i na sam widok aż mną
wzdrygnęło.
-Mówiłeś już Hope?- zapytał po chwili brunet, co mnie nieco
zbiło z tropu gdyż w pierwszej chwili nie bardzo wiedziałem co przyjaciel ma na
myśli dlatego nie chcąc zgadywać po prostu zapytałem.
-O czym?
-O wrześniu- odpowiedział Antonio odwracając się w moją
stronę i mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.
*
-Jeśli będziesz się kiepsko bawił to mów od razu-
zakomunikowała Hope gdy właśnie zaparkowałem pod domem, w którym odbyć miała
się impreza. Muszę przyznać, że trochę obawiałem się o swój motor, sami wiecie,
młodzi ludzie wpadają na różne pomysły po pijaku. Dziewczyna nalegała byśmy
jechali autobusem bądź metrem żebym i ja mógł się napić, jednak w końcu padło
na motor- dokładnie tak jak ja chciałem. Wiedziałem, że nad ranem ciężko będzie
złapać autobus, a co dopiero metro dlatego wolałem się poświęcić i nic nie pić,
niż później martwić się o powrót. Chwyciłem brunetkę za rękę i oboje weszliśmy
do domu, w którym ludzie świetnie się bawili i z tego co zauważyłem większość
była już nieźle wstawiona. Po chwili podbiegła do nas drobna blondynka
rzucająca się w ramiona mojej towarzyszki, która omal nie straciła równowagi. Kiedy
dziewczyny w końcu się od siebie odkleiły właśnie miałem się przedstawić jednak
nieznajoma mnie uprzedziła.
-Ty pewnie jesteś- zaczęła blondynka, jednak Hope nie dała
jej dokończyć tylko wtrąciła się w środku zdania.
-José- wypowiedziała moje imię mierząc przyjaciółkę , a
zaraz później odwracając się w moją stronę i uśmiechając się od ucha do ucha.
Po przedstawieniu się dziewczyny zniknęły w kuchni obie obiecując, że zaraz
wrócą, oczywiście zdawałem sobie sprawę, że ich „zaraz” może trwać wiecznie
dlatego nie ryzykując udałem się do salonu. Stanąłem w drzwiach szukając
jakiegoś wolnego miejsca do siedzenie i jedyne jakie rzuciło mi się w oczy to
kanapa, na której już spoczywał jakiś mężczyzna pijący piwo. Nie czekając
dłużej ruszyłem w stronę sofy i opadłem na nią zastanawiając się po co tak
naprawdę zgodziłem się na tę imprezę. Oczywiście chciałem spędzić z Hope jak
najwięcej czasu, poznać jej znajomych i dobrze się bawić, jednak po jaką
cholerę przyjechałem tym motorem? Teraz moja zabawa będzie polegać na siedzeniu
i wpatrywaniu się w świetnie bawiących się ludzi.
-Napijesz się? –odezwał się mężczyzna siedzący obok mnie i
chwilę później wyciągnął w moim kierunku świeżo otwarte piwo.
-Nie, dzięki- pokręciłem głową uśmiechając się, a on jedynie
wzruszył ramionami chwilę później upijając połowę wcześniej proponowanego mi
piwa.
-Pewnie przyszedłeś z dziewczyną, która nie pozwoliła Ci
pić, co?- zapytał mój towarzysz o ile w ogóle mogę go tak nazwać po czym zaśmiał się widocznie
będąc rozbawiony ową sytuacją.- Wiesz, nie warto się poświęcać dla kobiet, one
tylko nas wykorzystują- dodał po chwili, a kiedy ja chciałem się odezwać on
uniósł rękę nie pozwalając mi tym samym na wypowiedzenie ani jednego słowa.-
Jeśli chcesz się poświęcać musisz wiedzieć, że robisz to dla kobiety swojego
życia, że to ta jedyna. –dokończył, cały czas kiwając głową co wyglądało jakby sam sobie przytakiwał
i jako jedyny zgadzał się ze swoimi słowami. –A jeśli już znajdziesz tą jedyną
to wiedz, że musisz robić dla niej dosłownie wszystko, bo na pewno jest tego
warta. Musisz prać, gotować, szanować ją i dać jej bezpieczeństwo, którego
każda kobieta potrzebuje- kontynuował swój monolog, który jak na pijanego mężczyznę
był dość interesujący. –A przede wszystkim- mężczyzna spojrzał na mnie
uśmiechając się szeroko i uniósł piwo jakby chcąc wznieść za coś toast- nie
zdradzaj- przytaknął głową po czym upił resztę piwa z butelki, którą zaraz
później rzucił na podłogę obok siebie.
-Po prostu przyjechałem motorem- odezwałem się na co mój
towarzysz wybuchnął gromkim śmiechem po czym poklepał mnie po ramieniu.
-Ach tak, nie dałem Ci nawet dojść do słowa, wybacz- zaśmiał
się, co najwyraźniej wskazywało, że jego humor już chyba lepszy być nie może.
–Tak poza tym, jestem Tyler- dodał mężczyzna wyciągając w moim kierunku dłoń.
*
-José- usłyszałem głos Hope kiedy właśnie wchodziłem po
schodach w celu znalezienia łazienki. Odwróciłem się widząc wbiegającą po
stopniach dziewczynę, zatrzymała się przede mną uginając się lekko i łapiąc
powietrze do płuc. Uśmiechnąłem się na sam widok brunetki, z którą nie
widziałem się chyba od godziny, albo i nawet dłużej. –Szukałam Cię- odezwała
się po chwili gdy jej oddech się wyrównał po czym wyprostowała się opierając
się o barierkę.
-Coś się stało?- zapytałem przyglądając się dziewczynie,
która słysząc moje słowa zaśmiała się melodyjnie poprawiając swoje kosmyki
włosów.
-Nie skąd, po prostu chciałam Cię zobaczyć- odpowiedziała
stając jeden schodek wyżej po czym wtuliła się we mnie gładząc moje plecy.
Objąłem ją ramionami całując w główkę, a gdy dziewczyna odkleiła się ode mnie
spojrzałem na nią widząc jej szeroki uśmiech na twarzy. –Dobrze się bawisz?
-Teraz tak- zaśmiałem się a wraz ze mną brunetka, która jak
na moje oko była po kilku drinkach, jednak mimo wszystko chyba była najmniej pijaną osobą jaką do tej pory
spotkałem.
-Może przejdziemy się gdzieś, bo przyznam szczerze, że
zaczyna się tutaj robić nudno. –odparła dziewczyna rozglądając się dookoła, a
chwilę później nachyliła się nade mną dodając- Sophie trochę za dużo wypiła i
teraz śpi, więc w zasadzie nic nas tu nie trzyma- uśmiechnęła się a ja
pogładziłem ją po włosach po czym oznajmiłem, że skorzystam z toalety, a ona
żeby poczekała w salonie.
*
-Możemy iść- szepnąłem dziewczynie do ucha, a ona poderwała
się z fotela podchodząc do mnie i łapiąc mnie za dłoń. Oboje pokierowaliśmy się
do wyjścia oczywiście najpierw musząc przecisnąć się przez niezły tłok w
przedpokoju. Kilku ludzi nas zatrzymało i zapytało dlatego już idziemy, jednak
odpowiedzią na to pytanie zajęła się Hope tak więc ja nawet nie musiałem
otwierać ust. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz usłyszałem jakieś krzyki dochodzące z
prawej strony. Oboje odwróciliśmy się widząc jakieś zamieszanie, spojrzałem na
brunetkę, która ścisnęła moją dłoń.
-Zostań tu- rozkazałem puszczając jej dłoń i kierując się w
stronę gdzie stało kilkunastu mężczyzn. Przecisnąłem się przez tłum widząc
bijących się dwóch mężczyzn a jednego z nich nawet zdążyłem rozpoznać- Tyler.
Chwyciłem go za ramiona widząc, że ledwo trzyma się na nogach a ktoś właśnie
celuje pięścią w jego twarz, jednak nico się pomylił i dłoń wylądowała na moim
policzku. Krew prysnęła na Tylera i jeszcze jakiegoś mężczyznę obok a ja z bólu
chcąc złapać się za policzek omal nie puściłem Tylera, który gdyby nie ja dawno
leżałby na ziemi. Wszyscy zaczęli uciekać i rozchodzić się we własnych
kierunkach jakby zupełnie nic się nie stało.
-Wybacz Stary- wybełkotał mężczyzna, którego właśnie
posadziłem pod drzewem.
-Jezu wszystko w porządku?- usłyszałem za plecami głos Hope,
która kucnęła przy mnie przyglądając się mojej twarzy- O Boże, co Ci się
stało?- dziewczyna złapała za moją twarz przez co pojawił się na niej lekki
grymas spowodowany bólem, którego brunetka chyba nawet nie była świadoma. –Aj,
przepraszam- odezwała się zabierając dłonie i zawzięcie zaczęła szukać czegoś w
torebce po chwili wyciągając z niej chusteczki. –Usiądź- rozkazała, a ja
posłuchałem ją pozwalając na to by otarła moją twarz z krwi.
-Musimy zawieźć Tylera do domu- odezwałem się po czym skinąłem głową na blondyna siedzącego niedaleko nas, który jak na moje oko zdążył już zasnąć. W zasadzie nie miałem obowiązku dopilnowania by mężczyzna znalazł się bezpiecznie w domu jednak godzinna rozmowa z nim uświadomiła mnie kilku rzeczy i chyba jestem mu to winien. Poza tym na tej imprezie nie ma nikogo innego kto mógłby nim się zainteresować gdyż większość jest w podobnym stanie.
o rany! dobra, tego sie nie spodziewałam. znaczy tak myślałam, że Tyler i Jose spotkają sie na tej imprezie, ale bardziej wyobrażałam sobie to tak, że to między nimi w jakiś sposób wywiąże sie bójka, a tu proszę bardzo! Jose pomógł Tylerowi i jeszcze sam oberwał, a na dodatek potem zaoferował, że go odwiezie do domu. co na to wszystko Hope? och, pisz szybko kolejny rozdział! ^^
OdpowiedzUsuńhahaha, no jeszcze niech się zaprzyjaźnią to będą jaja ^_^ ale tak na poważnie to zaskakujące rozwiązanie... bardziej można by się spodziewać bójki między Tylerem a Jose :P fascynujący rozdział! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam już jutro na nowy rozdział :*
find-a-shelter.blogspot.com
No proszę! Nie sądziłam, że Jose z Tylerem spotkają się kiedykolwiek. No i znowu Jose nie dał nam powodów zwątpienia w jego idealność - no cudowny facet :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co zrobiłby Tyler, gdyby dowiedział się, że Jose z Hope mają się ku sobie .
No, to czekam na kolejną część :)
Świetny szablon!
zapraszam na rozdział czternasty, a tym czasem zaraz zabiorę się za Twój rozdział :3
OdpowiedzUsuńNawet nie przyszłoby mi do głowy w najbardziej optymistycznych wersjach, że Jose i Tyler hmm "polubią się"/ Chociaż w sumie patrząc na to teraz, Jose nie jest raczej typem osoby skorej do jakiś gestów nienawiści, więc wszystko się zgadza ;) Szkoda tylko, że biednym Hope i Jose wciąż ktoś przeszkadza. Jak nie Sophie, to napatoczy się Tyler. Ehh, ten głupi los...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Okej, ja się tego także nie spodziewałam. Znaczy domyślałam się, że się spotkają, ale nie tego, że w takich okolicznościach. I to jeszcze na dodatek José chcę go odstawić do domu. No cóż porządny z niego facet, nie ma co, ale jestem cholernie ciekawa co na to wszystko Hope! No bo w końcu nie codziennie spotyka się taką sytuację xd Pewnie musiała się nieźle zdziwić, ja to osobiście bym chyba nie wyrobiła i zaczęła się histerycznie śmiać... Albo płakać xd Mniejsza o to, koniecznie czekam na rozwinięcie tego wątku. A i dodam jeszcze, że fajnie było przeczytać rozdział z punktu widzenia José : d
OdpowiedzUsuńOby więcej takich! Życzę weny, pozdrawiam i czekam na kolejne.
Cholera, przed chwilą napisałam taki długi komentarz i nie wiem czy się dodał czy nie : o
OdpowiedzUsuńwreszcie nadrobiłam ; ) wybacz, że tak długo, ale miałam mało czasu i ledwo pisałam swoje...
OdpowiedzUsuńno więc tak: Jose i Hope to świetna para, naprawdę *.* strasznie mi szkoda Briana, skoro zakochał się w Sophie, a ona wychodzi za innego :x mam nadzieję, że Hope wybije jej ten pomysł z głowy! ;d
co do Jose i Tylera: no proszę, nie spodziewałam się, że się polubią. może jak już Tyler się dowie o jego związku z Hope, to zacznie być niemiły ;d no nic, czekam na kolejne ;3
zapraszam do mnie na nowe opo, jeżeli czytasz Bennodę ;p
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale niestety nie miałam dostępu do komputera i trochę nazbierało mi się zaległości. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Bardzo fajnie go napisałaś, miło i szybko się czytało. było nawet trochę słodko. A o co chodzi z tym wrześniem? Biorę się za czytanie kolejnego rozdziału, bo naprawdę jestem ciekawa co tam napisałaś. :D
OdpowiedzUsuńAch! Masz piękny nowy szablon! :)
Jestem wreszcie i tak jak sobie obiecałam, skomentuję obydwa rozdziały. Nie zapomniałam sobie o twoim blogu, po prostu brak chęci do wchodzenia na bloggera:/
OdpowiedzUsuńAle przejdźmy do opowiadania. Fajnie, że znów napisałaś kawałek z perspektywy Jose. Hope chyba inaczej oceniłaby sytuację, a czytanie o zupełnie nieświadomym niczego chłopaku, który pomaga byłemu swojej dziewczyny trochę mnie rozbawiło. Choć podejrzewam, że w przyszłości może nie być tak wesoło..
Ps: Super szablon, ja też muszę chyba szukać do siebie coś tak wystrzałowego:)