sobota, 20 października 2012

Rozdział 7.



Jose:„Co mnie podglądasz?”


 Uśmiechnęłam się do sama do siebie spoglądając na mężczyznę, który jedynie pomachał mi telefonem ukazując przy tym rząd swoich lśniących zębów.


 Hope:„Nie podglądam Cię, chciałam umówić się z Antonio, jest tam obok Ciebie?”


 Spojrzałam do okna widząc jak mężczyzna wybucha śmiechem i kręci z niedowierzaniem głową.


 Jose:„Przykro mi, ale myślę, że może nie być zainteresowany Twoją propozycją”

 

Wzruszyłam bezradnie ramionami i pomachałam mężczyźnie udając się do sypialni. Impreza u Briana za pewne będzie jedną z większych imprez tych wakacji, jednak mimo wszystko nie przekonuje mnie to do pójścia tam. Wiem, że jeśli obiecałam to mężczyźnie powinnam dotrzymać słowa gdyż później brunet może mi tego nie wybaczyć. Wyciągnęłam z garderoby czarną sukienkę sięgającą przed kolana po czym udałam się do łazienki w celu wzięcia kąpieli. Rozbierając się spoglądnęłam na zegarek w sypialni i dopiero teraz zorientowałam się, że na leżenie w wannie jest już za późno i muszę nacieszyć się prysznicem.

 

 

-Ślicznie wyglądasz- skomentowała przyjaciółka kiedy właśnie wślizgnęłam się do jej samochodu. Dziewczyna oczywiście siedziała cała w skowronkach gdyż to kolejna impreza, na której będzie zachwycać i zdobywać kolejnych chłopaków.

-Ty również- uśmiechnęłam się całując blondynkę w policzek po czym odjechałyśmy sprzed bloku. Oczywiście nie darowałam sobie spojrzeć w okna Hiszpanów, jednak w żadnym z pokoi nie świeciło się światło.

Jechałyśmy zatłoczonymi ulicami Santa Ana cały czas na głos śpiewając piosenki puszczone z radia w samochodzie. Nasze jazdy samochodem zawsze tak wyglądały, albo rozsuwałyśmy dach i pozwalałyśmy na to by nasze włosy zostały rozwiane na wszystkie strony przy tym oczywiście krzycząc w niebo głosy, albo po prostu włączałyśmy głośno muzykę i darłyśmy się ile sił w gardłach. Nim się obejrzałam pojazd zatrzymał się a ja rozglądnęłam się dookoła rozpoznając okolicę, w której Brian wynajmuje dom. Wyszłyśmy z samochodu i jedyne co rzucało się w oczy to masa samochodów zaparkowanych przed domem mężczyzny. Przez drzwi przewijała się masa ludzi, jedni wchodzili do środka inny natomiast z niego wychodzili. Kilku mężczyzn stało na ganku śmiejąc się w jednej ręce trzymając papierosa a w drugiej piwo. Spojrzałam na przyjaciółkę po czym obie w tym samym czasie skinęłyśmy głowami i udałyśmy się w stronę wyznaczonego celu.

-Hope- usłyszałam głos Briana dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się widząc kierującego się w naszą stronę mężczyznę. Podszedł do mnie przytulając mnie a zaraz później spojrzał na blondynkę- Cześć Sophie- uniósł dłoń w geście przywitania się na co dziewczyna odpowiedziała tym samym delikatnie się uśmiechając. Chyba żadne z nich nie wiedziało jak powinno się zachować, dlatego musiałam działać, nie mogłam pozwolić na to byśmy tkwili na środku korytarza i wymieniali się spojrzeniami.

-Gdzie jest coś do picia? –uśmiechnęłam się poruszając zabawnie brwiami. Na moje słowa przyjaciele przenieśli wzrok na mnie będąc zaskoczonymi. Wzruszyłam beztrosko ramionami i ruszyliśmy w głąb salonu. Podeszliśmy w trójkę do wielkiego stołu, na którym niestety nic nie było dla mnie. Za piwem nie przepadałam, wódkę piłam tylko w wyjątkowych sytuacjach, a poncz w zasadzie to już go nie było. Rozejrzałam się dookoła widząc barek na co jedynie się uśmiechnęłam do Briana.

-Hope lepiej tam nie idź- ostrzegł przyjaciel ja jedynie zaśmiałam się nie słuchając jego rady. Zazwyczaj na imprezach nie piję gdyż potrafię świetnie się bawić bez alkoholu, jednak kiedy zdecyduje się na jakiś trunek to później albo przez cały wieczór leżę dosłownie nieżywa, albo latam jak poparzona i nikt nie potrafi mnie uspokoić. Stanęłam przed niewielkim barem, w który postukałam palcami a po chwili spod lady wyłonił się Tyler z ogromnym uśmiechem jednak widząc mnie jego jak i mój uśmiech zniknął z twarzy. Staliśmy wpatrzeni w siebie i żadne z nas nie wiedziało co zrobić ani co powiedzieć. Nagle zaczęły do mojej głowy nalatywać wszystkie wspomnienia sprzed dwóch lat, które spędziłam u boku blondyna. Dni, które na pewno nigdy nie usuną się z mojej głowy. Pomrugałam kilkukrotnie oczami chcąc oprzytomnieć.

-Podać Ci coś?- zapytał chłopak a ja ledwo byłam w stanie usłyszeć jego słowa. Pokręciłam głową próbując się uśmiechnąć co przeczuwam nie wyszło mi najlepiej i ruszyłam ku przyjaciołom. Nie mogłam, po prostu nie mogłam zostać tam dłużej, wpatrywać się w jego zielone oczy, słuchać jego głosu i rozmawiać z nim jak gdyby nigdy nic. Rozejrzałam się dookoła w celu zlokalizowania przyjaciół, jednak nie byłam w stanie dostrzec ani Sophie ani Briana. Podeszłam do stołu po czym chwyciłam za jedno z piw i nie czekając dłużej otworzyłam je zamaczając czym prędzej usta w trunku.

-Szukałem Cię- przede mną stanął Brian z piwem w ręku a zaraz później pogłaskał mnie po ramieniu. –Wszystko w porządku? –zapytał przenosząc wzrok na moją rękę, w której trzymałam puszkę.

-Jasne- uśmiechnęłam się dyskretnie spoglądając w stronę niewielkiego baru gdzie wciąż stał Tyler patrząc na mnie i mężczyznę stojącego kilka centymetrów ode mnie. –Widziałeś Sophie?

-Poszła z jakimś kolesiem na górę- wyjaśnił brunet i upił piwo do końca za chwilę zgniatając w dłoni puszkę po trunku. Pokiwałam głową ze zrozumieniem, spoglądając na Briana. Gdy tylko wypowiadało się w jego towarzystwie imię „Sophie” on zaczynał inaczej się zachowywać, był poddenerwowany a na twarzy pojawiała się setka emocji, które ciężko było rozszyfrować. –Brian wszystko w porządku? –spojrzałam na mężczyznę, który przeniósł wzrok na mnie a zaraz później spojrzał w dal będąc zupełnie nie obecnym. Może powinnam się powstrzymywać od wspominania w jego towarzystwie o blondynce.

-Nic nie jest w porządku, nie mogę patrzeć jak ona marnuje swoje życie. – wysyczał brunet i spojrzał na mnie. Teraz wiedziałam, że to nie była złość kierowana w stronę Sophie, mężczyzna po prostu nie mógł pogodzić się z tym co robi ze swoim życiem blondynka. Przyznam szczerze, że kiedy ją poznałam, też mi to przeszkadzało, próbowałam ją zmienić jednak na marne. Zorientowałam się, że to jej życie, jej decyzje i jej błędy. Ona taka już jest i sama musi podjąć decyzję o tym kiedy jej życie się zmieni, o ile to nastąpi.

-Brian ona z niego korzysta, tylko po prostu w inny sposób niż my- pogładziłam go po ramieniu chwilę później upijając do końca piwo, które wywołało na mojej twarzy lekki grymas z powodu jego smaku.

-Tak korzystać to może facet, ale nie kobieta, która powinna się szanować- pokręcił głową otwierając nowy trunek.

-Ona taka już jest, nie zmienisz jej. –wzruszyłam ramionami rozglądając się dookoła.

-Niestety zdaję sobie z tego sprawę- odburknął brunet uśmiechając się delikatnie i całując mnie w czółko.

W pomieszczeniu była masa ludzi, jedni trzeźwi inni natomiast ledwo utrzymywali się na nogach, jednak każdy z nich świetnie się bawił. Prócz trójki przyjaciół, którzy zbyt mocno się o siebie martwią. Tyler wciąż stał przy barze i spoglądał w nasza stronę, nie mogłam tam nie patrzeć. Co chwile sobie w głowie powtarzałam „Hope nie patrz tam” jednak to nie działało, mój wzrok sam wędrował zatrzymując się na zielonych tęczówkach mężczyzny. Brian gdzieś poszedł, nie wiem gdzie, ale bardzo możliwe, że poszukać Sophie, która za pewne teraz jest w łóżku z jakimś innym mężczyzną. Nie czekając dłużej ruszyłam ku wyjściu z salonu, w którym muzyka była coraz głośniej włączona a ludzi coraz więcej. Weszłam do kuchni gdzie wszyscy siedzący przy stole spojrzeli na mnie zaraz później uśmiechając się fałszywie, czego nienawidziłam. Przeszłam przez pomieszczenie chcąc być niezauważona, jednak nie udało się. Wyszłam na taras widząc siedzącą przy basenie Sophie, szczerze? Zdziwiłam się, nie przypuszczałam, że mogę ją tutaj spotkać.

-Co tu robisz? –zapytałam siadając obok blondynki po czym ściągnęłam ze stóp sandałki i zamoczyłam stopy w ciepłej wodzie.

-Nic, dosłownie nic- dziewczyna wzruszyła ramionami uśmiechając się szeroko, jednak to i tak nie ten uśmiech, który zawsze gościł na jej twarzy.

-Coś się stało? –spojrzałam na nią obejmując ją ramieniem.

-Ta impreza to nie był najlepszy pomysł, nie dla mnie. Jest tu zbyt wiele osób, które wiedzą jak potraktowałam Briana, jest tu on sam, a ja nie potrafię patrzeć na niego. –rzekła dziewczyna wpatrując się w delikatnie ruszającą się wodę w basenie. Wzięłam głęboki oddech chcąc coś powiedzieć jednak blondynka mnie uprzedziła.- Wiem, że go skrzywdziłam, ale to nie było celowe mimo, że tak wyglądało- dodała spoglądając na mnie a ja jedynie wtuliłam ją w siebie. Wiedziałam, że dziewczyna żałuje tego jak potoczyły się jej i Briana sprawy, znałam ją bardzo dobrze. Blondynka może lubiła przygody, jednak kiedy ktoś cierpiał ona cierpiała razem z nim. –Wiesz, że lubię Briana jednak będąc z nim nie czułam się szczęśliwa, nie kochałam go chociaż bardzo chciałam.

-Hej, Sophie, przecież wiesz, że Cię rozumiem- odsunęłam się od przyjaciółki by móc na nią spojrzeć po czym chwyciłam ją za dłonie. –Obojętnie co nie zrobisz, zawsze będę przy Tobie, jesteś dla mnie najważniejsza na świecie- uśmiechnęłam się do przyjaciółki, na której twarzy również zagościł delikatny uśmiech. –Pójdę powiedzieć Brianowi, że wychodzimy- wstałam z miejsca widząc, że Sophie jest zaskoczona moją propozycją. Chwilę później dziewczyna uniosła się stając przede mną.

-W zasadzie chciałam żebyś została. Brian jest Twoim przyjacielem, zależało mu żebyś tutaj dzisiaj była. Ja sobie poradzę- dziewczynie przerwał dzwoniący telefon, uniosła go ku górze- John dzwoni, już przyjechał –dodała a ja jedynie zaśmiałam się kręcąc głową. Taka właśnie była Sophie zawsze znajdzie kogoś kto natychmiast będzie w stanie do niej przyjechać. Blondynka ruszyła ku wyjściu machając mi na pożegnanie.

-A co z Twoim samochodem? –krzyknęłam na co dziewczyna jedynie machnęła ręką uśmiechając się szeroko. Jak zwykle niczym się nie przejmuje. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i nie czekając dłużej ruszyłam do środka mimo tego, że wcale nie chciałam się tam pokazywać. Udałam się po niewielkich schodach na górę gdzie było nieco mniej osób. Stanęłam przed drzwiami od sypialni Briana i już chciałam tam wparować kiedy usłyszałam męski głos.

-Ja ją kurwa wciąż kocham, rozumiesz to? – oparłam się o drzwi osuwając się na nich i siadając na podłodze. Ludzie przechodzący korytarzem obserwowali mnie a ja nie byłam nawet w stanie się podnieść. Nie miałam ochoty, sił ani nic co mogłoby mi pomóc na uniesienie się z tej zimnej podłogi. Wyciągnęłam telefon z ręki wchodząc w „kontakty” czytałam każde imię po kolei i zastanawiałam się do kogo mogę zadzwonić. Kto przyjedzie po mnie na koniec miasta i odbierze mnie z tej fatalnej imprezy. W końcu napotkał mi się numer José. Nacisnęłam zieloną słuchawkę dopiero po chwili orientując się, że jest już dość późno i mężczyzna może spać. Szybko rozłączyłam się opierając głowę o ścianę. Zachowuję się jak małe dziecko, powinnam wstać, wejść do pokoju i pogadać z osobami, które się tam znajdują a najprawdopodobniej jest tam nikt inny jak Tyler i Brian. Po chwili drzwi się otworzyła a przez to, że byłam o nie oparta wpadła do pokoju. Spojrzałam ku górze widząc stojących nade mną Tylera i Briana. Przymrużyłam oczy nie wiedząc co z sobą zrobić po czym brunet wyciągnął w moim kierunku dłoń pomagając tym samym mi wstać z podłogi.

-W porządku? –zapytał kręcą przy tym głową, na co ja się jedynie uśmiechnęłam przytakując i poprawiając swoją sukienkę. –Co tu robiłaś? –zapytał Brian uśmiechając się i zaraz później przenosząc wzrok na Tylera, na którego ja również spojrzałam, jednak szybko tego pożałowałam.

-Siedziałam- uśmiechnęłam się sztucznie. Widziałam zakłopotanie blondyna, moje za pewne też było widoczne gdyż zaciskałam co chwile usta i zaczęłam z nerwów strzelać palcami u rąk. –W zasadzie to chciałam się pożegnać, chyba będę już lecieć- spojrzałam na Briana, który chyba nie był zadowolony moją decyzją gdyż uśmiech z jego twarzy momentalnie zniknął.

-To cześć- dodałam nie czekając na odpowiedź ze strony mężczyzn, ruszyłam ku schodom, które teraz stawiały mi naprawdę trudne wyzwanie. Ze zdenerwowania zaczęło kręcić mi się w głowie i na dodatek ta muzyka zaczęła źle na mnie wpływać przez co miałam ochotę iść i ją wyłączyć. Wybiegłam z domu zatrzymując się kilka metrów przed nim, to zdecydowanie nie był dobry pomysł, ta cała impreza, wmawianie sobie, że będzie dobrze, że spotkanie z Tylerem nie będzie takie złe. Wyciągnęłam telefon z kieszeni widząc dwa nieodebrane połączenia od José, przełknęłam głośno ślinę zdając sobie sprawę, że powinnam oddzwonić. Jednak zostawiłam to na później teraz musiałam porozmawiać z przyjaciółką, dlatego nie czekając dłużej wybrałam numer do Sophie, która widocznie była zajęta gdyż w słuchawce usłyszałam jedynie nagrany głos blondynki.

-Sophie, Tyler powiedział, że mnie kocha- wyszeptałam, nie wiedząc czy dobrze robię nagrywając się na sekretarkę, którą za pewne przyjaciółka i tak będzie miała w nosie. Nie zapisałam wiadomości tylko wyłączyłam się wybierając numer do Hiszpana. Po chwili w słuchawce usłyszałam głos, który potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy.

 

 

-Wskakuj- odezwał się José kiedy właśnie podeszłam do motoru, który zaparkował niedaleko domu Briana. Hiszpan bez problemu zgodził się po mnie przyjechać tłumacząc, że i tak nie ma nic ciekawego do roboty, co mnie niezmiernie ucieszyło gdyż był on jedyną moją nadzieją. Brunet wyciągnął w moim kierunku kask, który założyłam na głowę zapinając pod brodom. Okraczył motor siadając za mężczyzną i obejmując go w pasie poczułam się tak jak powinnam czuć się przez cały ten dzień. Bliskość kogoś, bezpieczeństwo i uczucie kiedy wiesz, że możesz w każdej chwili wyjść z ten ktoś pójdzie za Tobą choćby nie wiadomo jak świetnie się bawił. Tak właśnie postrzegałam José, mimo, że znałam go niedługo, niewiele o nim wiedziałam, to czułam, że jest to osoba godna zaufania.

-Jeszcze raz dziękuję, że po mnie przyjechałeś- powiedziałam kiedy jechaliśmy jedną z cichszych ulic Santa Ana. Całą drogę siedziałam wtulona w plecy Hiszpana, który tym razem oszczędził mi podskoku adrenaliny i prędkość z jaką się poruszaliśmy wcale nie przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Mężczyzna nic nie odpowiedział a kiedy zaparkował pod moim blokiem spojrzał w moją stronę pomagając mi w rozpięciu kasku. Jego dłonie delikatnie ocierały się o moją szyję przez co na ciele pojawiły się przyjemne dreszcze, a kąciku ust uniosły się ku górze. Czułam jego oddech, widziałam jego skupienie kiedy próbował rozplątać moje włosy to wszyscy spowodowało zawrót głowy, jednak kilka głębokich oddechów pozwoliło mi na opanowanie omdlenia. Hiszpan ściągnął kask z mojej głos kładąc go na miejscu, na którym przed chwilą siedziałam.

-To była był ciężki wieczór, co?- zapytał po chwili mężczyzna uśmiechając się delikatnie. Jakby zgadł- pomyślałam zdając sobie sprawę, że mężczyzna czeka na odpowiedź.

-Może trochę- odpowiedziałam zarzucając swoją torebkę na ramię.

-Idź do domu i połóż się spać- mężczyzna sięgnął po kask, który zaraz później ubrał na głowę.

-Dobranoc- uśmiechnęłam się machając mężczyźnie i ruszyłam do bloku, do którego nawet nie miałam ochoty wracać.

-Spotkamy się jutro?- usłyszałam głos Hiszpana a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Odwróciłam się próbując nie pokazywać zbyt wielkiego zadowolenia.

-Zapraszasz mnie na randkę?- uśmiechnęłam się unosząc jedną brew ku górze. W zasadzie to chciałabym, żeby przytaknął, jedno z moich marzeń zostałoby spełnione, ale z drugiej strony, jak ta randka miałaby wyglądać? Sto lat nie chodziłam na tego typu spotkania.

-Nie, no.. znaczy.. - José zaczął się jąkać i zaraz później wybuchnął śmiechem- tak, zapraszam Cię na randkę- uniósł kask ku górze prawdopodobnie by móc mnie lepiej widzieć.

-Zastanowię się- mrugnęłam oczkiem do mężczyzny po czym udałam się domu. Weszłam do bloku ostatni raz się odwracając w momencie kiedy Hiszpan akurat odjeżdżał. Uśmiechnęłam się sama do siebie zaraz później witając się z Benem udałam się do mieszkania.   





To chyba mój najdłuższy a zarazem najnudniejszy rozdział. Następnym razem obiecuję postarać się o coś ciekawszego. Tymczasem liczę na Wasze opinie :)

10 komentarzy:

  1. nie mam pojęcia, jak zacząć. ;d na pewno nie najnudniejszy, był świetny! w sumie zastanawiałam się, czy to nie Brian mówi, że kocha Sophie, ale jednak Tyler... jestem ciekawa, co Hope zrobi w tej sytuacji. Jose jest strasznie kochany i uroczy *.* bardzo mi się podoba to opowiadanie ;>
    zapraszam do mnie - icutyououtnowsetmefree.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. wreszcie mogę skomentować... podoba mi się, kocham Jose po prostu, cudny jest :) i ma motor (jak Mario CasasxD) nie umiem rozgryźć Briana, tak się o wszystkich zamartwia, jakby każdego kochał xD Tyler to dupek, więc mam nadzieję, że pożałuje znaczeni mocniej tego, co zrobił.. Antonio mnie rozwalił jak opowiadał Jose o dziewczynach xD nie uważam, że ten rozdział jest nudny, jest bardzo dobry i powiem Ci więcej, uważam, że bardzo się rozwijasz :)
    Szesnasty rozdział na http://nakrawedziprzyjazni.blogspot.com zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj tam, nie jest tak źle! przesadzasz ;)
    Jose jest przesłodki :D fajnie, że wyzwala w Hope tyle emocji, bo to oznacza, że ma szansę zastąpić Tylera a to by było świetne :P
    niecierpliwie czekam na następny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz na moim blogu. Poinformuje Cię, gdy już ruszy. ;)
    Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba. A ten rozdział jest bardzo fajny i ciekawy. Nie wiem czemu uważasz, że jest nudny. Bardzo mnie zaciekawiłaś. Wciągnęłam się i chętnie czytałabym dalej.
    Poinformujesz mnie o kolejnym rozdziale? ;)
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. wiedzialam ze wpadnie na swojego byłego na tej imprezie ^^ fajny rozdział, chociaż nic takiego sie nie działo, ale mimo wszystko bardzo mi się podobał, a najbardziej fakt, że Jose po nią przyjechał ^^ waa i zaprosił ją na randkę! *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. mi się tam rozdział podoba! jeju Jose jest na prawdę taki miły i słodki! przyjechał po nią i jeszcze zaprosił ją na randkę! aww. ale żeby tylko, po tym co się zdarzyło Hope nie wracała do tego dupka Taylera! czekam na kolejny! :)

    + zapraszam do mnie, pojawił się nowy rozdział :)
    http://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć, tak - zrobię Ci ten szablon.
    Natomiast nie jestem pewna na kiedy, myślę, że max 2 tygodnie. Jeśli taki termin Ci pasuje, to daj znać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. No i to znowu ja, niestety nie jestem w stanie wykonać Twojego zamówienia.... haha, żartowałam :D Sama jestem zdziwiona, ale zdołałam dziś coś zmajstrować, możesz sobie podejrzeć tu: http://dziomgasek.blogspot.com/ i stwierdzić, czy się podoba, czy niezbyt. Dodałam trochę koloru, ale mam nadzieję, że Ci to zbytnio nie przeszkadza...Jeśli masz jakieś uwagi czy propozycje to jestem otwarta na wszelkie. Pisz na gg: 32975102 bo tam częściej bywam niż na moim nieszczęsnym blogu, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział wcale nie był nudny! Mimo tego, że nic specjalnego się nie wydarzyło to liczę na to, że następnym razem się poprawisz i zrobisz jakis nieoczekiwany zwrot akcji!!! :D No i oczywiście swietny wygląd bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie!Zaprosił ją na randkę!Cieszę się,że właśnie po niego zadzwoniła.Mam nadzieję,że Taylor widział jak odjeżdżała z nim!Dobrze mu tak.Nie rozumiem dlaczego mężczyźni zdradzają,pomimo udanych związków.

    OdpowiedzUsuń