Słowa Antonio muszę przyznać mnie zaskoczyły gdyż nigdy nie
rozmawiałam z José o przyszłości, no może kilka razy, ale to nic konkretnego.
Już miałam pytać mężczyznę co ma na myśli kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi do
mieszkania. Odwróciłam się widząc u progu José, uniosłam się z miejsca, a razem
ze mną Antonio. Spojrzałam na bruneta, na którego czekałam, a on jedynie
zmierzył mnie wzrokiem najwyraźniej nie spodziewając się mnie tutaj.
-Hej, możemy pogadać- zapytałam spoglądając na Antonio,
który wpatrywał się w nas nie spuszczając wzroku nawet na moment. Co chwile
moczył usta w trunku i uśmiechał się szeroko jakby sam do siebie. José
westchnął pod nosem rzucając klucze na niewielką szafkę po czym pokiwał głową
spoglądając na przyjaciela, który najwidoczniej zafascynowany był mną i jak
swoim przyjacielem ponieważ nawet na moment nie spuszczał z nas wzroku.
-Antonio?- odezwał się i skinął głową w stronę sypialni.
Chyba tylko ja i José wiedzieliśmy o co chodzi, to po prostu było poproszenie o
wyjście i zostawienie nas samych jednak brunet chyba nie zdawał sobie z tego
sprawy.
-Co?- zapytał nalewając sobie whisky do szklanki.
-Mógłbyś nas zostawić samych?- zapytał José kręcąc przy tym
głową z niedowierzaniem. Hiszpan ześlizgnął buty ze stóp czekając aż w końcu
przyjaciel załapie o co został właśnie poproszony. Antonio wypił do końca
szklankę trunku po czym podszedł do drzwi wyjściowych uchylając je delikatnie.
-Jasne wygońcie mnie z własnego domu- parsknął Hiszpan
wychodząc z mieszkania i zatrzaskując za sobą drzwi. Westchnęłam pod nosem
spoglądając kątem oka na José, który pokierował się do kuchni. Salon był
połączony z dużym pokojem i przedpokojem, który właściwie nawet nie istniał. Mieszkanie
było identycznie ułożone jak moje tak więc jakby przymknąć oczy i poruszać się
po nim z pamięci, to mogłaby nawet pomyśleć, że jestem u siebie.
-O czym chciałaś pogadać?- zapytał brunet otwierając lodówkę
na oścież i zawzięcie w niej czegoś szukając. Jeśli zastanawiacie się czy
czułam się nieco olewana, to owszem, miałam takie wrażenie. José nie zachowywał
się jak zawsze, ale mimo wszystko nie zniechęciło mnie to do rozmowy z nim i do
wyjaśnienia całej wczorajszej sytuacji.
-Moglibyśmy usiąść?- zapytałam wskazując kanapę na co
mężczyzna zamknął lodówkę i spojrzał na mnie mierząc mnie wzrokiem. Wzruszył
beztrosko ramionami kierując się w stronę wskazanego przeze mnie miejsca. Zasiadł
na kanapie zostawiając też miejsce dla mnie. Wzięłam głęboki oddech siadając
obok Hiszpana i nagle dopadła moją głowę zupełna pustka. Wszystko ulotniło
się jakby za pstryknięciem palca,
dosłownie w przeciągu kilku minut przestałam pamiętać to co chciałam powiedzieć
brunetowi gdy go spotkam. Nie wiedziałam jak zacząć, co powiedzieć ani tym
bardziej jak dobrać słowa. Mój wzrok wirował niemalże po całym pokoju, a
mężczyzna siedział oparty wpatrując się gdzieś przed siebie. Dopiero po chwili
ocknęłam się zdając sobie sprawę, że powinnam jakoś zacząć, jednak ta pustka
powodowała, że nawet uchylenie ust wydawało mi się trudne.
-Hope?- pierwszy odezwał się José przenosząc wzrok na mnie.
Przełknęłam ślinę strzelając kościami u
palców by choć przez chwile poczuć się rozluźniona, jednak nawet to mi
nie pomogło.
-Przepraszam, nie wiem od czego zacząć- odezwałam się po
chwili musząc odchrząknąć gdyż mój głos nabrał lekkiej chrypki
najprawdopodobniej spowodowanej zdenerwowaniem. José pokiwał głową jakby
doskonale mnie rozumiejąc.
-Najlepiej od początku- zaproponował odwracając się w moją
stronę tak byśmy mogli mieć siebie naprzeciwko- Kim dla Ciebie jest Tyler?-
zapytał, a ja nagle poczułam się lepiej, jedno pytanie pomogło mi zapanować nad
sobą i wszystko w głowie jakby wróciło na miejsce.
-Nikim- odparłam szybko jednak widząc minę Hiszpana
wiedziałam, że ta odpowiedź go nieusatysfakcjonowana dlatego postanowiłam
kontynuować- Owszem kiedyś byliśmy w związku, dość długim bo trwało to dwa
lata, ale to już przeszłość. Dowiedziałam się, a raczej przyłapałam go na
zdradzie i od tamtej pory z nim się nie spotykam.- wyjaśniłam wzruszając przy
tym ramionami, a na samą myśl o nocy kiedy zobaczyłam Tylera w łóżku z inną aż
wzdrygnęło mną a na ciele pojawiły się nieprzyjemne dreszcze.
-I dlaczego nie mogłaś tego powiedzieć od razu?- zapytał José
jakby to właśnie to było w tym momencie najważniejsze, jednak nie chcąc wybuchnąć
niepotrzebnie zdecydowałam się wziąć kilka oddechów by się uspokoić.
-Nie wiem, to był impuls- wzruszyłam ramionami błądząc
wzrokiem po Hiszpanie siedzącym naprzeciwko mnie. Nie lubiłam takich rozmów,
zazwyczaj stresowałam się i przed nią i w trakcie a nawet po. Byłam osobą,
która pragnie omijać konflikty szerokim łukiem, a kłótnie wręcz nie wchodząc w
grę.
-Jak dawno się rozstaliście?- zapytał José nieco zaskakując
mnie tym pytaniem. –Jeśli oczywiście mogę wiedzieć.
-Dwa dni przed tym jak Cię poznałam-odpowiedziałam
spoglądając na towarzysza, który nie ukrywał swojego zaskoczenia. Mężczyzna
uniósł się z miejsca podchodząc do komody i przez chwilę oboje milczeliśmy. Była
to jednak krótka chwila a ja czułam jakbyśmy zatrzymali się w tym punkcie przez
kolejne kilka godzin.
-Kochasz go?- José odwrócił się do mnie przyglądając się mi
uważnie. To pytanie zdecydowanie spowodowało, że moja szczęka opadła gdyż do
tej pory nikt nigdy mnie o to nie pytał. Nie zastanawiało to nikogo czy po tym
wszystkim czuję coś jeszcze do mężczyzny, który tak bardzo mnie skrzywdził.
Sama myślałam o tym przez kilka nocy, próbowałam dojść do tego czy go kocham,
ale chyba dopiero teraz zrozumiałam co czuję do jego osoby.- Nie musisz
odpowiadać- dodał po chwili José, a ja uniosłam się z miejsca podchodząc do
niego i patrząc mu prosto w oczy.
-Nie- odpowiedziałam czując lekką chrypkę, która jak zwykle
pojawiła się nie w porę- Nie kocham go- powiedziałam zdecydowanie uśmiechając
się do Hiszpana. Może i łączyło mnie
wiele rzeczy z Tylerem, może miałam z
nim masę wspomnień i chwil, które na pewno zostaną w mojej pamięci, jednak na
dzień dzisiejszy nie czułam do niego miłości, którą obdarowywałam go kilka
miesięcy temu. Całe uczucie do niego zaczęło wygasać w lutym, czyli jakieś pięć
miesięcy temu. Przekonywałam się, że to pewnie przejściowe, jednak jego zdrada
uświadomiła mnie, że nigdy już nie wypowiem w jego kierunku słów „kocham Cię”.
Po naszym rozstaniu kilka razy pojawiła się myśl w mojej głowie, że jednak
wciąż czuję coś do niego, po przeczytaniu książki ta myśl powróciła, jednak
zrozumiałam jedno. Nasza miłość skończyła się na dobre z początkiem jego romansu.
Po chwili José rozłożył ręce ,a ja uśmiechnęłam się
podchodząc do niego i pozwalając by jego szerokie ramiona objęły moje kruche
ciało. Uśmiechnęłam się czując jak Hiszpan gładzi moje włosy składając
pocałunek na głowię, którą chwilę później delikatnie uchylił do tyłu.
-Proszę Cię nie okłamujmy się, nie miejmy przed sobą
tajemnic i mówmy sobie nawet najgorszą prawdę, dobrze?- odezwał się brunet, a
ja zdecydowanie pokiwałam głową w zupełności zgadzając się z jego słowami. Już
chciałam coś powiedzieć jednak przerwał mi w tym José, który złożył na moich
ustach delikatny pocałunek wywołując tym sposobem przyjemny dreszczyk
przeszywający każdą, nawet najmniejszą części ciała.
-Jakie masz plany na wrzesień? Antonio coś mówił- odezwałam
się kiedy odkleiliśmy się od siebie zakańczając cudowny pocałunek, który jak
dla mnie mógłby trwać wiecznie. Hiszpan odsunął się o krok machając przy tym
ręką, a na jego twarzy pojawiło się lekkie zamieszanie.
-Antonio często bredzi- José zaśmiał się, a w pokoju rozbrzmiał się dźwięk telefonu,
który po chwili mężczyzna wyciągnął z kieszeni. –Przepraszam Cię na chwilę-
uśmiechnął się unosząc komórkę ku górze i zaraz później nacisnął zieloną
słuchawkę odchodząc kilka kroków dalej. Uśmiechnęłam się przyglądając się rzeczom stojącym na komodach. W salonie na
całą długość jednej ze ścian stały niskie, czarne meble, a na nich postawiony
był między innymi wielki telewizor oraz kilka innych rzeczy. Podeszłam bliżej
biorąc do ręki zdjęcie przedstawiające dwóch chłopaków na plaży. Nie musiałam
zgadywać, że jest to José i Antonio w wieku mniej więcej osiemnastu lat. Oboje
mieli dłuższe czarne włosy opadające im prawie na oczy, byli jedynie w krótkich
spodenkach jeden w czarnych, drugi w granatowych. Muszę przyznać, że musiałam
dobrze się przypatrzeć by rozpoznać, który to który jednak jakoś mi się udało i
spokojnie mogłam stwierdzić, że José jest nieco lepiej zbudowany.
Kiedy Hiszpan skończył rozmawiać opadł na kanapę, a ja
odwracając się w jego stronę podeszłam bliżej siadając na fotelu stojącym
niedaleko.
-Wszystko w porządku?- zapytałam spoglądając na mężczyznę,
który właśnie przejeżdżał dłonią po swoich gęstych, czarnych włosach.
-Muszę jechać na tydzień do Hiszpanii- odpowiedział po
chwili głośno wzdychając. Dopiero po chwili jego słowa doszły do moich uszu i w
między czasie miałam okazję zdać sobie sprawę z faktu, że José nie na stałe
przyjechał do Santa Ana. Przełknęłam głośno ślinę nie chcąc myśląc o rozstaniu,
które mogłaby raz na zawsze zakończyć coś co na dzień dzisiejszy ma całkiem
niezły początek.
-Coś się stało?- zapytałam unosząc się z miejsca i
podchodząc do kanapy, na której siedział brunet i chwilę później zajęłam wolne
miejsce obok niego.
-Nie, po prostu muszę coś załatwić- mężczyzna uśmiechnął się
łapiąc mnie za dłoń, którą zamknął w objęciu swoich dużych dłoni. Po chwili
oboje przenieśliśmy wzrok na otwierające się drzwi, a u progu ujrzeliśmy Antonio.
-Jeśli jeszcze nie skończyliście przykro mi, ja muszę
skorzystać z toalety- oznajmił brunet wchodząc w głąb domu z zaciśniętymi
nogami i rękoma na kroczu. Wraz z José
wymieniliśmy się spojrzeniami a na naszych twarzach malowały się szerokie
uśmiechy. Antonio po chwili do nas
dołączył opadając na fotel i swoje nogi kładąc na szklanym stole.
-Siedziałeś cały czas na klatce?- zapytał rozbawiony José mierząc przyjaciela wzrokiem na co on
jedynie uniósł się z miejsca podchodząc do niewielkiego barku gdzie nalał sobie
szklankę whisky, która jak na moje oko była jego najlepszą przyjaciółką.
-A jak myślisz?- zapytał ironicznie brunet upijając kilka
łyków trunku- Gdzie mógłbym wyjść tak ubrany? –wskazał wolną dłonią na siebie-
Stop- dodał unosząc dłoń ku górze jakby chcąc wszystkich uciszyć mimo, że nikt
nawet nie planował nic mówić- Raczej rozebrany- zaśmiał się wywracając przy tym
teatralnie oczami. –Wiesz jak dziewczyny reagują gdy widzą mnie tylko w
spodniach- prychnął Antonio przejeżdżając dłonią po swoim nagim torsie, który w
tym momencie wcale nie wywierał na mnie tak ogromnego wrażenia jak kilkanaście
minut temu. Wraz z José przenosiliśmy
wzrok to na siebie to na bruneta stojącego naprzeciwko po czym oboje po skinięciu
głową unieśliśmy się z kanapy udając się w stronę wyjścia.
*
Było koło osiemnastej kiedy wróciłam do domu i zmęczona
opadłam na kanapę znajdującą się w salonie. Byłam wykończona, każdego dnia
coraz wcześniej odczuwałam zmęczenie a o wstawaniu przed ósmą nie było nawet
mowy. Spojrzałam na stolik, na którym wciąż leżała książka napisana przez
Tylera po czym westchnęłam głęboko biorąc ją do rąk. Przyglądałam się okładce,
czytałam wszystkie słowa zapisane na niej z przodu jak i z tyłu gdzie widniało
zdjęcie autora. To właśnie w tych kilkuset stronach zapisana jest cała nasza
historia. Nie chcąc dłużej nad tym rozmyślać uniosłam się z kanapy nie widząc żadnego
sensu w siedzeniu samej w domu. Może i byłam zmęczona tą całą bieganiną, jednak
było miejsce, które powinnam odwiedzić. Cmentarz.
Stanęłam przed grobem brata uśmiechając się pod nosem po
czym usiadłam na trawie jak zwykle opierając się o stojące w pobliżu drzewo.
Już chciałam zacząć rozmawiać do nagrobka kiedy ujrzałam tuż obok mnie
zatrzymującą się osobę. Spojrzałam na buty i od samego dołu do góry zmierzyłam
osobę znajdującą się obok mnie. Słońce utrudniło mi patrzenie z góry dlatego
uniosłam dłoń przysłaniając nią promyki.
-Cześć- odezwał się Tyler zaraz później jak gdyby nigdy nic
zajmując miejsce obok mnie. Uśmiechnęłam się jedynie spuszczając wzrok, który
powrócił na zdjęcie brata.
-Nie wiedziałam, że tu przychodzisz- odezwałam się kątem oka
spoglądając na blondyna, który uśmiechnął się będąc zapatrzony w ten sam punkt
co ja.
-Jestem tu w każdy czwartek- odpowiedział Tyler nieco zaskakując
mnie tymi słowami. Wiedziałam, że do Ethana przychodzi dużo osób gdyż większość
ludzi w mieście go znała i szanowała, jednak nie spodziewałam się, że Tyler
również należy do tych osób, które przychodzą porozmawiać z moim bratem. –Ethan
to jedyna osoba, która zawsze mnie wysłucha- dodał blondyn uśmiechając się pod
nosem. Pokiwałam głową ze zrozumieniem, gdyż w moim przypadku było tak samo.
Owszem miałam Sophie i Briana- którego zresztą Tyler też miał, jednak to nie to
samo. Zwierzając się przyjaciołom nie wiesz czy usłyszysz to co chciałabyś
usłyszeć, powierzając im sekret nie wiesz czy kiedyś przez przypadek oni go nie
wygadają, dlatego Ethana można uznać za idealnego słuchacza, który nie narzuca
Ci niczego ani nie daje niepotrzebnych rad. –Byłaś wczoraj na imprezie u
Sophie?- zapytał po chwili przenosząc wzrok na mnie, jednak ja tego nie
zrobiłam. Zacisnęłam jedynie usta w wąską linię, zdając sobie sprawę, że Tyler
kompletnie nic nie pamiętał i chyba tak powinno zostać. –Wybacz, mało co
pamiętam- dodał po chwili blondyn i oparł się tuż obok mnie.
-To normalne- uśmiechnęłam się ironicznie przenosząc wzrok
na towarzysza, który wydał się nieco speszony moim komentarzem. Mężczyzna nic
nie odpowiedział a ja ujrzałam jedynie jak jego
jabłko Adama unosi się i opada wraz z przełknięciem śliny. –Byłam, ale Cię nie widziałam- skłamałam patrząc przed siebie. I może faktycznie ostatnio coraz częściej zdarzają mi się kłamstwa jednak akurat tego nie żałuję. Nie jestem w nastroju na zdawania relacji z wczorajszego wieczoru gdyż chciałabym o nim jak najszybciej zapomnieć.
jabłko Adama unosi się i opada wraz z przełknięciem śliny. –Byłam, ale Cię nie widziałam- skłamałam patrząc przed siebie. I może faktycznie ostatnio coraz częściej zdarzają mi się kłamstwa jednak akurat tego nie żałuję. Nie jestem w nastroju na zdawania relacji z wczorajszego wieczoru gdyż chciałabym o nim jak najszybciej zapomnieć.
-Pamiętam jedynie jak rozmawiałem z jakimś mężczyzną-
odezwał się po chwili Tyler przenosząc swoje zielone tęczówki na moją osobę.
Przełknęłam ślinę nie chcąc by towarzysz mówił nic więcej, a tym bardziej, żeby
zaczął sobie cokolwiek przypominać. –W zasadzie to chyba na tym kończą się moje
wspomnienia- zaśmiał się jednak szybko spoważniał widząc, że moje usta nawet
nie drgnęły ku górze. Blondyn uniósł się z ziemi wytrzepując spodnie z trawy na
co ja nawet nie spojrzałam w jego kierunku, chcąc jak najszybciej zostać sam na
sam z bratem. –Hope?
-Słucham?- zapytałam spoglądając na Tylera, który właśnie
wślizgnął swoje dłonie do kieszeni od spodni.
-Wybaczysz mi kiedyś?-pytanie mężczyzny nieco zbiło mnie z
tropu gdyż nigdy, nawet przez moment nie zastanawiałam się nad odpowiedzią. Nie
wiem czy przez brak czasu czy może przez co, że nawet nie spodziewałam się, że
mężczyzna może mnie o to kiedykolwiek zapytać.
-Może wybaczyć, wybaczę, ale nie zapomnę- wzruszyłam
ramionami po raz kolejny spuszczając wzrok. Blondyn nic nie odpowiedział tylko
westchnął głośno odchodząc i zostawiając mnie tylko i wyłącznie z bratem.
Spojrzałam w kierunku Tylera widząc jego oddalającą się postać po czym oparłam
głowę o pień drzewa czując w swoim sercu zupełną pustkę, które pozostała po
Tylerze. –Wiesz Ethan- zaczęłam
spoglądając na zdjęcie brata widniejące na nagrobku.- Chciałabym wiedzieć co
byś mi teraz powiedział, co byś mi doradził, a przede wszystkim jak byś mi
wyjaśnił to wszystko o czym nie miałam zielonego pojęcia. Te długi, Twój układ
z Ethanem, miałeś tyle tajemnic
–poczułam jak łzy napływają mi do oczu, jednak ja za wszelką cenę nie chciałam
ich wypuścić i po prostu zacisnęłam mocno zęby wiedząc, że czasami mi to
pomaga. –Gdybyś tylko mógł mi dać jakąś podpowiedź- powiedziałam przez
zaciśnięte zęby a po chwili z nieba zaczęły spadać krople deszczu. –Świetnie-
skomentowałam patrząc w górę i tym samym pozwalając na to by krople
zatrzymywały się na moje twarzy. Ucałowałam nagrobek po czym uniosłam się z
ziemi i czym prędzej ruszyłam ku wyjściu. Deszcze z każdym krokiem stawał się
silniejszy a ja już zwątpiłam, że przyśpieszenie da mi cokolwiek. Tak czy siak
zanim dojdę do domu będę cała mokra więc bieg w ogóle nie jest wskazany, wręcz
przeciwnie, tylko się zmęczę. Rozglądałam się dookoła obserwując ludzi, którzy
wyglądali na nieco zaskoczonych tymi opadami, które przyszły niespodziewanie.
Nie było tak jak zwykle, że najpierw robiło się szaro na dworze, zrywał się
potężny wiatr i dopiero po chwili zaczynało padać. Tym razem deszcze pojawił
się w najmniej spodziewanym momencie, kiedy niebo było błękitne, a na nim
widniało słońce zrzucające swoje promyki.