sobota, 29 września 2012

Rozdział 1.


      Weszłam do dwupiętrowego budynku pierwsze co to zapalając światło na klatce schodowej, której zawsze się bałam gdy wracałam wieczorami. Mimo, że moje stare mieszkanie nie jest położone w centrum, to z ręką na sercu mogę stwierdzić, że podoba mi się tysiąc razy bardziej niż to, które obecnie zamieszkujemy. Idąc na studia uparłam się by opuścić dom rodzinny, który mieścił się na obrzeżach i wynająć coś bardziej w środku miasta. Rodzice nie mieli problemu z tym, że chcę się usamodzielnić, wręcz przeciwnie cieszyła ich moja postawa do życia, jednak gdy przychodził czas na zmianę miejsca  widziałam w mamy oczach łzy. Rodzicielka nie chciała bym to robiła, bym opuściła miejsce, w którym mnie wychowali, z którym mam tyle wspomnień-tych dobrych i tych złych, jednak ja wiedziałam, że to jest słuszna decyzja. Podczas studiów nie pracowałam, oczywiście chciałam to robić by nie być na utrzymaniu rodziców, jednak nie dało się pogodzić moich zajęć i pracy, a rodzice nie mieli nic przeciwko temu by wszystko opłacać, co z czasem zaczynało mi przeszkadzać i postanowiłam ich trochę odciążyć znajdując sobie pracę na weekend w kawiarni niedaleko mieszkania.
     Winda jak zwykle nie działała, jednak to mi wcale nie przeszkadzało ponieważ wcale z niej nie korzystałam, gdyż najzwyczajniej w świecie się tego obawiałam. Tyler zawsze śmiał się mówiąc, że nawet dzieci się nie boją jeździć windą, starałam się to ignorować i całkiem dobrze mi to wychodziło. Mieszkaliśmy na samej górze a naprzeciwko nas wynajmowali studenci, którzy w weekendy byli nie do zniesienia, jednak oboje próbowaliśmy nie zwracać na to uwagi wiedząc, że jeszcze niedawno  byliśmy w ich wieku i w naszych głowach również były tylko imprezy, w zasadzie w Tyler’a wciąż są. Stanęłam przed brązowymi drzwiami, do których nie chciałam pukać i zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy. Chyba nie jestem jedyna kobietą, która ma torebkę po to by wszystko móc do niej rzucić, począwszy od telefonu po chusteczki i klucze, skończywszy na kosmetyczce czy notesie z ważnymi informacjami. W końcu dorwałam szukane klucze wsadzając je do drzwi i jak najciszej się da przekręciłam dwukrotnie otwierając je delikatnie. Ściągnęłam ze stóp buty nie słysząc żadnych głosów świadczących o tym, że ktokolwiek jest w domu. Dopiero wchodząc do korytarza ujrzałam, że światło świeci się w sypialni a przede mną porozrzucane są ciuchy mojego mężczyzny. Schyliłam się by pozbierać rzeczy, które stały mi na drodze. Najpierw koszula, biorąc ją do rąk od razu poczułam woń perfum Tyler’a, które razem wybieraliśmy kilka dni temu.  Później buty, które darowałam sobie podnosić, jedynie przesunęłam je bliżej ściany chcąc by posprzątał je Tyler. Kilka kroków dalej leżały spodnie jednak nie zdążyłam się nawet nachylić gdyż usłyszałam rozmowę mężczyzny z jakąś kobietą, szeptali, tak jak szeptał on do mnie. Stanęłam  przy ścianie opierając się i wstrzymując oddech by móc lepiej słyszeć słowa osób siedzących w sypialni. Nie byłam w stanie wsłuchać się w każde zdanie, łapałam jedynie pojedyncze słówka i z czasem zaczynałam coraz bardziej żałować, że w ogóle wróciłam do domu. Słowa typu: kochanie, piękna, kotku- wypowiadane było z ust Tyler’a, w zamian za co ona tylko jęczała tak głośno, że obawiałam się, że sąsiedzi to mogą usłyszeć i jeszcze pomyśleć, że to ja.  W pewnym momencie już żadne wyrazy nie dochodziły do moich uszu, stałam oparta ciałem o zimną, białą ścianę i wpatrywałam się w tego samego koloru sufit. Do oczu zaczęły napływać mi łzy, zdałam sobie sprawę z zaistniałej sytuacji: mój facet pieprzy się na naszym łóżku z jakąś kobietą, która obojętnie kim jest nie ma do tego prawa. Wzięłam kilka głębokich oddechów by nagle nie wybuchnąć histerycznym płaczem, co wcale nie było łatwe gdyż zaczynałam się dusić. Spojrzałam na swoje ręce, w których wciąż trzymałam koszulę, jednak nie na długo, rzuciłam ją w kąt i ruszyłam ku wyjściu. Moje kroki nie były delikatne i wolne jak jeszcze kilka minut temu, teraz stawiane one były stanowczo i nie przejmowałam się tym, że mogę być usłyszane przez dwójkę ludzi zabawiających się w pokoju. Wyszłam z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi i ruszyłam ku schodom. Ręce drżały mi jak zwykle gdy się denerwowałam, z oczu płynęły łzy i co chwile zmuszona byłam do pociągania nosem niczym małe dziecko. Zbiegłam ze schodów musząc na nie patrzeć by nie ominąć ani jednego schodka i nie wylądować na podłodze łamiąc przy tym jakąkolwiek część ciała. Obraz miałam nieco zamazany przez łzy, które jeszcze nie zdążyły popłynąć aczkolwiek to nie przeszkadzało mi w szybkim poruszaniu się.
     W tym momencie nienawidziłam Tyler’a, nienawidziłam tej kobiety i siebie samej, za to, że zmarnowałam dwa lata dla faceta, który okazał się tak podły, który obiecał mi, że będzie mnie kochał do końca życia, a zdradził przy najbliższej okazji. Dziwne jest uczucie, kiedy jeszcze niespełna piętnaście minut temu pragnęłam znaleźć się w ramionach blondyna, przekonywałam samą siebie, że wciąż coś do niego czuję, a teraz tak bardzo go nienawidzę i brzydzę się nim.
     Przechodziłam obok windy kiedy właśnie jej drzwi rozchyliły się-o proszę, myliłam się jednak nie jest zepsuta- a z nich wybiegł prosto przede mnie Tyler, w źle pozapinanej koszuli-do której zresztą niedawno się przytulałam- i w spodniach jeans’owych z gołymi stopami. Chciałam go wyminąć jednak on mi na to nie pozwolił łapiąc mnie za ramie.
-Nie dotykaj mnie- wyrwałam się z uścisku wycierając szybko zmoczone policzki. Nie mogłam na niego patrzeć, choćbym chciała nie potrafiłam przenieść wzroku na jego osobę, na jego twarz, którą zawsze uważałam za cudowną. Powtórzyłam swoją czynność chcąc jak najszybciej opuścić budynek, wsiąść w taksówkę i znaleźć się w moim starym mieszkaniu, jednak Tyler nie chciał dać za wygraną i znowu mnie chwycił, zaraz później puszczając.
-Proszę daj mi wytłumaczyć- szepnął blondyn, a ja spojrzałam na niego zaraz później żałując tego ruchu. Jego twarz ukazywała w tym momencie dużo emocji, natomiast ja byłam w stanie odczytać jedynie smutek i żal, mimo, że go nienawidziłam przez ułamek sekundy zrobiło mi się go szkoda. Poczułam lekkie ukłucie w sercu chwilę potem dochodząc do siebie i zdając sobie sprawę jak bardzo skrzywdził mnie człowiek, któremu zaufałam i byłam wierna przed dwa lata.
-Wytłumaczyć? Niby co? To co widziałam mi wystarczy- parsknęłam, przez chwilę dławiąc się własnymi łzami, które jak na złość nie chciały przestać płynąć. Do trzech razy sztuka- pomyślałam i tym razem udało wyminąć mi się mężczyznę.
-Hope, proszę poczekaj- krzyknął Tyler za moją oddalającą się postacią.
-Nie chcę Cię znać- rzuciłam w momencie kiedy otwierałam szklane drzwi prowadzące na świeże powietrze, którego tak bardzo potrzebowałam. Proszę taksówko nadjedź właśnie w tym momencie liczę na Ciebie- pomyślałam podchodząc do krawężnika i rozglądając się na boki zaczęłam machać ręką widząc nadjeżdżający samochód. Podjazd podjechał tuż obok mnie a ja nie czekając ani minuty dłużej wsiadłam zatrzaskując za sobą drzwi spojrzałam w prawo widząc wciąż stojącego na klatce schodowej Tyler’a. Czułam, że wszystko tracę, że moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdrada to coś czego bym nigdy nie zrobiła, nie potrafiłabym skrzywdzić tak bardzo osoby, z którą jestem związana, nie wyobrażam sobie tego i jestem niemalże pewna, że nigdy nie przyszłoby mi to do głowy. Jadąc nagle w mojej głowie wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Późne powroty do domu, niechęć kierowana do mojej osoby, obojętność, to wszystko wiązało się z jedną kobietą, która ukradła mi mężczyznę. To dziwne, od kilku tygodni nie czułam się dobrze w moim związku, zastanawiałam się czy w ogóle jeszcze coś czuję do Tylera, jednak z każdym dniem wmawiałam sobie, że to przejściowe, że wszystko wróci do normy, przeliczyłam się.
     Kiedy zatrzymaliśmy się pod wyznaczonym przeze mnie adresem zapłaciłam taksówkarzowi życząc mu miłego wieczoru po czym wyślizgnęłam się z samochodu stając przed blokiem. Budynek był niewysoki, wybudowany pięć lata temu, prawie cały pokryty był wielkimi oknami rozchodzącymi się na miasto, uwielbiałam to mieszkanie. Uśmiechnęłam się próbując sama sobie dodać otuchy i ruszyłam przed siebie. Weszłam do pomieszczenia rozglądając się dookoła, nic się nie zmieniło odkąd ostatnim razem tu byłam, ale to chyba nie dziwne, przyjeżdżałam tu raz w miesiącu i wietrzyłam mieszkanie. Przywitałam się z portierem, który chyba był lekko zmieszany widząc mój fatalny widok dlatego nie brałam się za jakąkolwiek z nim rozmowę wiedząc, że może czuć się nieswojo.
     W mieszkaniu panował niezły zaduch więc czym prędzej otworzyłam jedno z dużym okien znajdujących się w salonie, a chwilę później to samo uczyniłam w sypialni. Pokój dzienny był przestrzenny połączony z średniej wielkości kuchnią. Najdłuższa ściana w salonie była cała z szyb dzięki czemu miałam ułatwiony widok na miasto. Nim się wyprowadziłam uwielbiałam siedzieć na skórzanym fotelu i wpatrywać się w okna myśląc o swoim niedługim życiu. Kuchnia była biało-czerwona czego nie raz żałowałam gdyż musiałam sprzątać w niej codziennie ponieważ na meblach wszystko było widać. Z salonu wchodziło się w niedługi, wąski korytarz, który miał trzy pary drzwi. Jedne prowadziły do sypialni: mieściło się w niej wielkie łóżko a po jego obu stronach szafki nocne, na których stały niewielkie lampki. Naprzeciwko powieszony na ścianie był telewizor, z którego rzadko kiedy korzystałam, na tej samej ścianie również znajdowały się drzwi do garderoby, która teraz niestety świeciła pustką. Swoją drogą będę musiała jeszcze raz, może dwa razy w życiu wrócić do mieszkania Tyler’a, w którym została cała sterta moich rzeczy, bez których nie będę mogła funkcjonować. Drugie drzwi na korytarzu prowadziły do wielkiej łazienki-to był jeden z głównych powodów kupna tego mieszkania. Uwielbiałam długie kąpiele w wielkiej wannie, z dużą ilością piany i masą palących się świeczek. Natomiast kiedy nie miałam czasu wskakiwałam do prysznica starając się nacieszyć kilkunastominutową kąpielą. Trzecie drzwi prowadziły do niewielkiej garderoby, która u mnie była użyta jako graciarnia. Wyprowadzając się do Tyler’a tylko z tego pomieszczenia nic nie wyciągnęłam ponieważ znajdowały się tam rzeczy, z których już dawno nie korzystałam nie mając na to czasu. 

środa, 26 września 2012

Prolog


     Szłam ulicami mojego ukochanego, rodzinnego miasta przyglądając się wszystkim i wszystkiemu. Mimo później godziny czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że marne są szanse żeby ktoś mnie napadł, zabił czy zgwałcił jednak mimo wszystko w mojej głowie pojawiał się taki scenariusz. Nie potrafiłam sobie wyobrazić mojej śmierci tego, że kiedyś po prostu zamknę oczy i się nie obudzę, że rozstanę się z osobami, które tak bardzo kocham, że z dnia na dzień stracę wszystko co posiadam. Strata ważnej dla Ciebie osoby jest czymś co trudno opisać. Czujesz wtedy ból, roztargnienie a nawet złość, czasami pada pytanie „Dlaczego nie ja?” i wtedy uświadamiasz sobie, że taki był plan, że tego pragnął Bóg, zabrać Ci kogoś kogo kochasz nad życie. Musisz uczyć się żyć od nowa, bez osoby, która w Twoim życiu odgrywała ważną rolę jednak zawsze trzeba być na to przygotowanym, na to, że na drodze życia nie spotykamy tylko szczęścia i wielkiej miłości, ale również smutek i kłody, które rzucane są nam prosto pod nogi. Masz zazwyczaj dwa wyjścia: możesz się o nie potknąć i nie poddać się nie wstając albo próbować walczyć starać się znowu stanąć na nogi, jednak jedno jest pewne, istnieje małe prawdopodobieństwo , że zdołasz je ominąć. Ja dałam radę, nie było łatwo to fakt, potrzebowałam kilka miesięcy by na nowo dostrzegać kolory świata, nie widzieć go jedynie na czarno czy w ciemnych odcieniach szarości. Gdyby nie osoby, które były ze mną nie dałabym rady, nie zauważyłabym tego, że kiedy cierpię, cierpią inni. Każdego dnia dzwoniono do mnie, pisano, czy odwiedzano, zazwyczaj najczęściej zadawano jedno, krótkie pytanie, które zazwyczaj powodowało podniesienie ciśnienia, czego chyba nikt nie lubił. Pytanie brzmiało następująco „Dobrze się czujesz?”, a wtedy Ty masz ochotę wziąć pierwszą lepszą rzecz, która jest obok Ciebie- czy to pilot, laptop czy nawet fotel- i rzucić tym w osobę zadającą tak niemające znaczenia pytanie. Trzy miesiące nie wychodziłam z domu, leżałam w brudnych ciuchach z tłustymi włosami i ani gramem makijażu, zastanawiając się dlaczego odebrano mi tak wiele znaczącą osobę, jednak nikt nie potrafił mi odpowiedzieć, jedynie próbowali wytłumaczyć, przemówić do mnie, czego ja nie planowałam słuchać. Jeśli masz konkretną odpowiedź mów od razu, jeśli nie- po prostu daj mi spokój. Tak właśnie wyglądało moje życie po śmierci mojego starszego o trzy lata brata Ethan’a.
Moje cierpienia nagle z dnia na dzień zaczęły słabnąć, jakbym po prostu została z nich oczyszczona, jakby sam Ethan chciał, żebym zapomniała o tym przeklętym dniu, o piętnastym września 2011 roku. Z moją mamą było podobnie, płakała dniami i nocami, siedziała w dawnym pokoju syna, który mieścił się na poddaszu i tuliła do swojej twarzy jego koszulkę, której nie zdarzyła wyprać. W przypadku ojca było nieco inaczej, owszem czuł smutek, ból i pustkę, jednak nie pokazywał tego, wszystkie swoje emocje dusił w sobie a jedynie komu się z nich zwierzał to samemu Ethan’owi siedząc przy jego grobie.
    Ulice w Santa Ana były niemalże puste, od czasu do czasu przed oczami przemknął mi człowiek. Wszystkie sklepy były pozamykane, a jedynie gdzie można było się udać to do puby, w których zazwyczaj siedzieli mężczyźni po czterdziestce i upijali swoje smutki.  Wracałam do domu, do mieszkania, w którym czeka na mnie mój facet, który przywita mnie u progu i weźmie w swoje szerokie ramiona. Szłam od Sophie- mojej cudownej przyjaciółki, która nalegała bym spędziła z nią babski wieczór, nie musiała długo prosić. Przebywanie w jej towarzystwie było wspaniale, człowiek miał okazję oderwać się od swoich problemów, z którymi borykał się każdego dnia. Sophie była otwartą osobą mającą masę znajomych, którzy oddali by za nią życie, była zupełnym przeciwieństwem do mnie. Blondynka kochała imprezy i przygody na jedną noc, natomiast ja wolałam spędzić czas siedząc w domu z najbliższymi mi osobami, a zmiana mężczyzn jak rękawiczek nie wchodziła w moim przypadku w grę.
Na początku wraz z przyjaciółką umówiłyśmy się na babski wieczór aż do rana, jednak koło pierwszej zapragnęłam położyć się w swoim łóżku i móc wtulić się w tors mojego mężczyzny, dlatego pod pretekstem wyślizgnęłam się z mieszkania Sophie obiecując, że następnym razem zostanę na noc.  Miałam nadzieję, że Tyler ucieszy się widząc mnie w drzwiach, że może akurat dzisiaj będzie miał chęci i ochoty na spędzenie czasu ze mną.
     Idąc jedną z ostatnich dzielnic, które miałam do pokonania wyobrażałam go sobie. Siedzi za pewne w samych spodenkach od piżamy- są w kartkę, czarno-szaro-czerwoną, do kostek- na łóżku, z laptopem na kolanach i skupiony jest tylko i wyłącznie na pisaniu swojej trzeciej książki, która ma wyjść za kilka miesięcy. Chyba nie wspominałam, że mój facet jest pisarzem, wydał już dwie książki, które sprzedawały i wciąż sprzedają się bardzo dobrze, jedna z nich „Tylko powiedz, że mnie kochasz” została wyróżniona i zajęła drugie miejsce w rankingu najlepiej sprzedających się książek w Californii. Nie wiem o czym jest książka, nad którą  pracuje w tym momencie, ale jednego jestem pewna, będzie ona wspaniała jak dwie pozostałe. Z Tyler’em poznałam się na jeden z imprez organizowanych przez Sophie, na początku nie zwróciłam na niego uwagi, wydawał mi się być zwykłym facetem, który planuje ostro zaszaleć, jednak było zupełnie inaczej. Podszedł do mnie przedstawiając się i jak normalny człowiek zagadując, opowiadał kawały, słuchał mnie, natomiast sam dużo nie mówił o sobie. Powiem Wam, że dopiero po czterech randkach dowiedziałam się, że jest pisarzem i że to właśnie jego dwie książki zajmując miejsce na górnej półce w moim mieszkaniu. Świetnie się dogadywaliśmy, spędzaliśmy ze sobą każdą wolną minutę, robiliśmy wszystko na noc mieliśmy ochotę do czasu do póki nie zdarzył się wypadek mojego brata, właśnie wtedy mężczyzna zaproponował, żebym się do niego wprowadziła.  Z początku uważałam, że to kiepski pomysł i sądziłam tak przez kolejny rok. Wiele osób uważało, że to szaleństwo, że decydujemy się na zamieszkanie razem, my wiedzieliśmy, że to najlepsza decyzja jaką dokonaliśmy w życiu. Przyznam Wam się do czegoś, od pewnego czasu czuję, że w moim życiu czegoś brakuje, wydaje mi się, że wszystko jest monotonne, że każdy dzień to powtórka z poprzedniego, może powinno się to zmienić, właśnie teraz, kiedy zaczynam wakacje, jednak ja nie czuję by cokolwiek zmierzało ku zmianom. Mam wrażenie, że wszystko stanęło w miejscu, jakby czas nagle się zatrzymał, a mimo to wskazówki zegara wciąż się poruszały. Sophie twierdzi, że to przez Tyler’a- fakt nigdy za nim nie przepadała- ale może ma rację? Może faktycznie jestem z nim z przyzwyczajenia, po prostu obawiam się samotności, wiedząc, że mogę sobie nie poradzić, jednak może to nie we mnie tkwi problem a w Tyler’rze? Od kilku tygodni wydaje się być inny, taki nieobecny, kiedy coś do niego mówię mam wrażenie, że mnie nie słucha, gdy podchodzę do niego i próbuję pocałować on nagle tłumaczy się, że jest zmęczony.  Przypuszczam, że to co było między nami wygasa, on mnie unika, a ja nawet nie staram się tego zmienić. Kocham go, ale to nie ta miłość co była na początku i miała zostać do końca życia.