Weszłam do
dwupiętrowego budynku pierwsze co to zapalając światło na klatce schodowej,
której zawsze się bałam gdy wracałam wieczorami. Mimo, że moje stare mieszkanie
nie jest położone w centrum, to z ręką na sercu mogę stwierdzić, że podoba mi
się tysiąc razy bardziej niż to, które obecnie zamieszkujemy. Idąc na studia
uparłam się by opuścić dom rodzinny, który mieścił się na obrzeżach i wynająć
coś bardziej w środku miasta. Rodzice nie mieli problemu z tym, że chcę się
usamodzielnić, wręcz przeciwnie cieszyła ich moja postawa do życia, jednak gdy
przychodził czas na zmianę miejsca
widziałam w mamy oczach łzy. Rodzicielka nie chciała bym to robiła, bym
opuściła miejsce, w którym mnie wychowali, z którym mam tyle wspomnień-tych
dobrych i tych złych, jednak ja wiedziałam, że to jest słuszna decyzja. Podczas
studiów nie pracowałam, oczywiście chciałam to robić by nie być na utrzymaniu
rodziców, jednak nie dało się pogodzić moich zajęć i pracy, a rodzice nie mieli
nic przeciwko temu by wszystko opłacać, co z czasem zaczynało mi przeszkadzać i
postanowiłam ich trochę odciążyć znajdując sobie pracę na weekend w kawiarni
niedaleko mieszkania.
Winda jak zwykle nie działała, jednak to mi wcale nie
przeszkadzało ponieważ wcale z niej nie korzystałam, gdyż najzwyczajniej w
świecie się tego obawiałam. Tyler zawsze śmiał się mówiąc, że nawet dzieci się
nie boją jeździć windą, starałam się to ignorować i całkiem dobrze mi to
wychodziło. Mieszkaliśmy na samej górze a naprzeciwko nas wynajmowali studenci,
którzy w weekendy byli nie do zniesienia, jednak oboje próbowaliśmy nie zwracać
na to uwagi wiedząc, że jeszcze niedawno byliśmy w ich wieku i w naszych głowach
również były tylko imprezy, w zasadzie w Tyler’a wciąż są. Stanęłam przed
brązowymi drzwiami, do których nie chciałam pukać i zaczęłam grzebać w torebce
w poszukiwaniu kluczy. Chyba nie jestem jedyna kobietą, która ma torebkę po to
by wszystko móc do niej rzucić, począwszy od telefonu po chusteczki i klucze,
skończywszy na kosmetyczce czy notesie z ważnymi informacjami. W końcu dorwałam
szukane klucze wsadzając je do drzwi i jak najciszej się da przekręciłam
dwukrotnie otwierając je delikatnie. Ściągnęłam ze stóp buty nie słysząc żadnych
głosów świadczących o tym, że ktokolwiek jest w domu. Dopiero wchodząc do
korytarza ujrzałam, że światło świeci się w sypialni a przede mną porozrzucane
są ciuchy mojego mężczyzny. Schyliłam się by pozbierać rzeczy, które stały mi
na drodze. Najpierw koszula, biorąc ją do rąk od razu poczułam woń perfum
Tyler’a, które razem wybieraliśmy kilka dni temu. Później buty, które darowałam sobie podnosić,
jedynie przesunęłam je bliżej ściany chcąc by posprzątał je Tyler. Kilka kroków
dalej leżały spodnie jednak nie zdążyłam się nawet nachylić gdyż usłyszałam
rozmowę mężczyzny z jakąś kobietą, szeptali, tak jak szeptał on do mnie.
Stanęłam przy ścianie opierając się i
wstrzymując oddech by móc lepiej słyszeć słowa osób siedzących w sypialni. Nie
byłam w stanie wsłuchać się w każde zdanie, łapałam jedynie pojedyncze słówka i
z czasem zaczynałam coraz bardziej żałować, że w ogóle wróciłam do domu. Słowa
typu: kochanie, piękna, kotku- wypowiadane było z ust Tyler’a, w zamian za co
ona tylko jęczała tak głośno, że obawiałam się, że sąsiedzi to mogą usłyszeć i
jeszcze pomyśleć, że to ja. W pewnym
momencie już żadne wyrazy nie dochodziły do moich uszu, stałam oparta ciałem o
zimną, białą ścianę i wpatrywałam się w tego samego koloru sufit. Do oczu
zaczęły napływać mi łzy, zdałam sobie sprawę z zaistniałej sytuacji: mój facet
pieprzy się na naszym łóżku z jakąś kobietą, która obojętnie kim jest nie ma do
tego prawa. Wzięłam kilka głębokich oddechów by nagle nie wybuchnąć
histerycznym płaczem, co wcale nie było łatwe gdyż zaczynałam się dusić. Spojrzałam
na swoje ręce, w których wciąż trzymałam koszulę, jednak nie na długo, rzuciłam
ją w kąt i ruszyłam ku wyjściu. Moje kroki nie były delikatne i wolne jak
jeszcze kilka minut temu, teraz stawiane one były stanowczo i nie przejmowałam
się tym, że mogę być usłyszane przez dwójkę ludzi zabawiających się w pokoju.
Wyszłam z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi i ruszyłam ku schodom. Ręce
drżały mi jak zwykle gdy się denerwowałam, z oczu płynęły łzy i co chwile
zmuszona byłam do pociągania nosem niczym małe dziecko. Zbiegłam ze schodów
musząc na nie patrzeć by nie ominąć ani jednego schodka i nie wylądować na
podłodze łamiąc przy tym jakąkolwiek część ciała. Obraz miałam nieco zamazany
przez łzy, które jeszcze nie zdążyły popłynąć aczkolwiek to nie przeszkadzało
mi w szybkim poruszaniu się.
W tym momencie nienawidziłam Tyler’a, nienawidziłam tej
kobiety i siebie samej, za to, że zmarnowałam dwa lata dla faceta, który okazał
się tak podły, który obiecał mi, że będzie mnie kochał do końca życia, a
zdradził przy najbliższej okazji. Dziwne jest uczucie, kiedy jeszcze niespełna
piętnaście minut temu pragnęłam znaleźć się w ramionach blondyna, przekonywałam
samą siebie, że wciąż coś do niego czuję, a teraz tak bardzo go nienawidzę i
brzydzę się nim.
Przechodziłam obok windy kiedy właśnie jej drzwi rozchyliły
się-o proszę, myliłam się jednak nie jest zepsuta- a z nich wybiegł prosto
przede mnie Tyler, w źle pozapinanej koszuli-do której zresztą niedawno się
przytulałam- i w spodniach jeans’owych z gołymi stopami. Chciałam go wyminąć
jednak on mi na to nie pozwolił łapiąc mnie za ramie.
-Nie dotykaj mnie- wyrwałam się z uścisku wycierając szybko
zmoczone policzki. Nie mogłam na niego patrzeć, choćbym chciała nie potrafiłam
przenieść wzroku na jego osobę, na jego twarz, którą zawsze uważałam za
cudowną. Powtórzyłam swoją czynność chcąc jak najszybciej opuścić budynek,
wsiąść w taksówkę i znaleźć się w moim starym mieszkaniu, jednak Tyler nie
chciał dać za wygraną i znowu mnie chwycił, zaraz później puszczając.
-Proszę daj mi wytłumaczyć- szepnął blondyn, a ja spojrzałam
na niego zaraz później żałując tego ruchu. Jego twarz ukazywała w tym momencie
dużo emocji, natomiast ja byłam w stanie odczytać jedynie smutek i żal, mimo,
że go nienawidziłam przez ułamek sekundy zrobiło mi się go szkoda. Poczułam
lekkie ukłucie w sercu chwilę potem dochodząc do siebie i zdając sobie sprawę
jak bardzo skrzywdził mnie człowiek, któremu zaufałam i byłam wierna przed dwa
lata.
-Wytłumaczyć? Niby co? To co widziałam mi wystarczy-
parsknęłam, przez chwilę dławiąc się własnymi łzami, które jak na złość nie
chciały przestać płynąć. Do trzech razy sztuka- pomyślałam i tym razem udało
wyminąć mi się mężczyznę.
-Hope, proszę poczekaj- krzyknął Tyler za moją oddalającą
się postacią.
-Nie chcę Cię znać- rzuciłam w momencie kiedy otwierałam
szklane drzwi prowadzące na świeże powietrze, którego tak bardzo potrzebowałam.
Proszę taksówko nadjedź właśnie w tym momencie liczę na Ciebie- pomyślałam
podchodząc do krawężnika i rozglądając się na boki zaczęłam machać ręką widząc
nadjeżdżający samochód. Podjazd podjechał tuż obok mnie a ja nie czekając ani
minuty dłużej wsiadłam zatrzaskując za sobą drzwi spojrzałam w prawo widząc
wciąż stojącego na klatce schodowej Tyler’a. Czułam, że wszystko tracę, że moje
życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdrada to coś czego bym nigdy
nie zrobiła, nie potrafiłabym skrzywdzić tak bardzo osoby, z którą jestem
związana, nie wyobrażam sobie tego i jestem niemalże pewna, że nigdy nie
przyszłoby mi to do głowy. Jadąc nagle w mojej głowie wszystko zaczęło układać
się w jedną całość. Późne powroty do domu, niechęć kierowana do mojej osoby,
obojętność, to wszystko wiązało się z jedną kobietą, która ukradła mi
mężczyznę. To dziwne, od kilku tygodni nie czułam się dobrze w moim związku,
zastanawiałam się czy w ogóle jeszcze coś czuję do Tylera, jednak z każdym
dniem wmawiałam sobie, że to przejściowe, że wszystko wróci do normy,
przeliczyłam się.
Kiedy zatrzymaliśmy się pod wyznaczonym przeze mnie adresem zapłaciłam
taksówkarzowi życząc mu miłego wieczoru po czym wyślizgnęłam się z samochodu
stając przed blokiem. Budynek był niewysoki, wybudowany pięć lata temu, prawie
cały pokryty był wielkimi oknami rozchodzącymi się na miasto, uwielbiałam to
mieszkanie. Uśmiechnęłam się próbując sama sobie dodać otuchy i ruszyłam przed
siebie. Weszłam do pomieszczenia rozglądając się dookoła, nic się nie zmieniło
odkąd ostatnim razem tu byłam, ale to chyba nie dziwne, przyjeżdżałam tu raz w
miesiącu i wietrzyłam mieszkanie. Przywitałam się z portierem, który chyba był
lekko zmieszany widząc mój fatalny widok dlatego nie brałam się za jakąkolwiek
z nim rozmowę wiedząc, że może czuć się nieswojo.
W mieszkaniu panował niezły zaduch więc czym prędzej
otworzyłam jedno z dużym okien znajdujących się w salonie, a chwilę później to
samo uczyniłam w sypialni. Pokój dzienny był przestrzenny połączony z średniej
wielkości kuchnią. Najdłuższa ściana w salonie była cała z szyb dzięki czemu
miałam ułatwiony widok na miasto. Nim się wyprowadziłam uwielbiałam siedzieć na
skórzanym fotelu i wpatrywać się w okna myśląc o swoim niedługim życiu. Kuchnia
była biało-czerwona czego nie raz żałowałam gdyż musiałam sprzątać w niej
codziennie ponieważ na meblach wszystko było widać. Z salonu wchodziło się w
niedługi, wąski korytarz, który miał trzy pary drzwi. Jedne prowadziły do
sypialni: mieściło się w niej wielkie łóżko a po jego obu stronach szafki
nocne, na których stały niewielkie lampki. Naprzeciwko powieszony na ścianie
był telewizor, z którego rzadko kiedy korzystałam, na tej samej ścianie również
znajdowały się drzwi do garderoby, która teraz niestety świeciła pustką. Swoją
drogą będę musiała jeszcze raz, może dwa razy w życiu wrócić do mieszkania
Tyler’a, w którym została cała sterta moich rzeczy, bez których nie będę mogła
funkcjonować. Drugie drzwi na korytarzu prowadziły do wielkiej łazienki-to był jeden
z głównych powodów kupna tego mieszkania. Uwielbiałam długie kąpiele w wielkiej
wannie, z dużą ilością piany i masą palących się świeczek. Natomiast kiedy nie
miałam czasu wskakiwałam do prysznica starając się nacieszyć kilkunastominutową
kąpielą. Trzecie drzwi prowadziły do niewielkiej garderoby, która u mnie była
użyta jako graciarnia. Wyprowadzając się do Tyler’a tylko z tego pomieszczenia
nic nie wyciągnęłam ponieważ znajdowały się tam rzeczy, z których już dawno nie
korzystałam nie mając na to czasu.